poniedziałek, 7 listopada 2011

Coś nowego - coś szarego!

Zdaję sobie sprawę, że mogę sprawiać niezwykle nudne wrażenie. Może to wcale nie wrażenie... Tak czy inaczej kolejny raz wskoczyłam w swoje szarości. Zasługa marynarki? Może. Chociaż (jak wiadomo) te buty noszę bardzo często. Mimo, że są już dość stare. To chyba miłość. O czapce nie wspomnę. Ale wróćmy do marynarki, bo niezwykle ją lubię. Jest zupełną nowością w mojej szafie. Leżała chyba cztery lata w szafie mamy, ale była ciut mała i dosłownie leżała. Już miała trafić do kartonu 'out', kiedy wizja mnie dopadła. Szybka przymiarka, kilka szpilek i wizja okazała się całkiem dobra. Jak dobrze mieć własną pracownię krawiecką. Efekt możecie zobaczyć niżej. Jak w tytule: coś nowego - coś szarego. Coś z czego jestem dumna i coś, co baaardzo mi się podoba. 









2 komentarze: