piątek, 29 kwietnia 2011

Rozpoczynamy majówkę!

Piątek, czyli można powiedzieć, że rozpoczynamy majówkę na serio. Weekend majowy jest przedsmakiem wakacji, a co za tym idzie - mody wakacyjnej. To oczywiście tylko wtedy, kiedy dopisze pogoda. U mnie na szczęście jest ślicznie i słonecznie, mimo bardzo zimnych wieczorów, w dzień jest bardzo przyjemnie. W osłoniętym słonecznym miejscu można pozwolić sobie na dość intensywne zrzucanie warstw wierzchnich, ale wieje więc na takie obnażanie nie wszędzie będzie przyjemne. Ja od kilku dobrych dni praktykuję odsłanianie nóg. Małymi kroczkami zbliżam się do letnich sukienek. Jeszcze przez chwilę jednak do sukienki trzeba dorzucać kardigan. Tak czy inaczej weekend majowy jest jednym z tych wolnych okresów, kiedy zalewa nas fala turystów. Co oczywiście jest dobre do poczynienia obserwacji pewnych. Przez kilka dni będę miała przegląd mody, stylu i gustów z całej Polski, co bardzo lubię. Pisałam już chyba kiedyś o tym, że lubię ludzi obserwować. Lubię patrzeć jak są ubrani, jak się zachowują przy tym itp. Od dziś mogę sobie patrzeć na ciut większą skalę niż zazwyczaj, więc już się cieszę. Podoba mi się oglądanie przyjezdnych bardziej niż mieszkańców (i nie mam tu na myśli tylko mojej małej miejscowości), bo daje większą różnorodność. Osoby często się zmieniają, do tego moda wyjazdowa jest często bardziej szalona niż ta codzienna. Ludzie wyjeżdżając z domu często pozwalają sobie na więcej, również jeżeli chodzi o strój. Oczywiście spora część stawia na polary, bluzy, spodnie dresowe i inne ultra wygodne, niekoniecznie ładne czy stylowe ciuszki. Ale takie osoby traktuję zawsze jako tło dla tych stylowych. Bo dzięki nim, te wszystkie dobrze wyglądające osoby prezentują się jeszcze lepiej... Gdyby tak wszyscy zaczęli się świetnie ubierać... Trzeba by było być naprawdę genialnie stylowym, żeby się jakoś na tej płaszczyźnie wyróżnić. Teraz wystarczy mieć trochę gustu, smaku, stylu, instynktu i już jest dobrze...







kurtka - Allegro
sukienka - New Look
buty - Servas
chustka - vintage
okulary i kolczyki - wakacyjne stragany

czwartek, 28 kwietnia 2011

Butowo.

O butach mogę godzinami pisać, myśleć, mówić, mogę je oglądać, przeglądać, przekładać, układać. Kiedy wydaje mi się, że uczucie przygasa, coś sprawia, że płonie dalej. I to ogniem silniejszym. Tak było i teraz. Od jakiegoś czasu nie kupiłam sobie żadnej nowej pary, ale mam z nimi codzienny 'kontakt'. Prawie codziennie oglądam jakieś zdjęcia w internecie, bardzo często przeglądam oferty moich ulubionych sklepów internetowych. Nie wspominając o przekopywaniu Allegro - mojej ulubionej kopalni perełek. W ostatnim czasie nie miałam zbyt wiele czasu na buszowanie, więc ograniczyłam się do zdjęć z Facebooka (jako, że 'lubię' kilka sklepów).  Ale dwa, może trzy dni temu przełom nastąpił. I MUSZĘ sobie jakieś kupić... Chociaż jedną parę! Wczoraj przebrnęłam przez milion internetowych stron z butami i przyznam, że wybór będzie ciężki. Nawet bardzo. Mimo niesamowitej powtarzalności modeli w różnych sklepach i na wielu stronach, bez problemu można jakieś cuda wyłowić z tej masy. Na szczęście powoli (baaaardzo powoli) pojawiają się megastycznie zgrabne i bardzo śliczne modele z obcasem typu block heels (czyli na słupku). Już powoli zaczęłam się obawiać, że nie wprowadzą ich na wiosnę, ale jednak kilka par już jest. Bardzo przyjemnych par. Pojawiły się również nowe modele botków na koturnie. Zamkniętych, z peep toe, nad kostkę, przed kostkę, nude, czarne. Niby to, co mieliśmy okazję kupować, nosić i oglądać na większości blogów, ale troszkę inne, czyli dobrze. Na te poprzednie modele jakoś się zdecydować nie mogłam. Przeraziła mnie ta fala, którą nas zalały. Marzyłam o takich ślicznych panterkowych, ale po pierwsze dość sporo się ich naoglądałam, po drugie dostawy bardzo szybko się kończyły, a po trzecie - jak się dowiedziałam, że następna dostawa tego hitowego modelu będzie dopiero po wakacjach, to stwierdziłam, że to żałosne robić taką przerwę w dostawie butów, które na topie są teraz. We wrześniu może dojdą do nas w końcu lity... Tak więc postanowiłam je zbojkotować. Znalazłam też naprawdę dużo ładnych, wysokich sandałów. Jedyne z czym cały czas mam problem, to kwiatowe buty w stylu D&G, a których pisałam już wcześniej. Cały czas nie mogę trafić na te idealne, niestety nawet wystarczająco ładnych jeszcze nie widziałam, ale może jeszcze się uda!









kardigan - vintage
sukienka - Pracownia Maszynoszycie
pasek i legginsy - Allegro
okulary i  bransoletka - stragan
buty - Clara Barson

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Poświątecznie.

Słońce definitywnie zaszło, pozapalały się uliczne lampy, więc dzień chyli się ku końcowi. Co za tym idzie - Święta się kończą. Staram się jeszcze zbytnio na tym nie koncentrować, żeby w pełni nacieszyć się tymi dwoma cudownie wolnymi dniami. Od jutra czeka mnie bardzo, bardzo, bardzo dużo pracy, więc teraz stawiam na relaks jeszcze. Dziś do woli nacieszyłam się słońcem, wygrzałam się, poopalałam i zupełnie wyłączyłam. Jako, że nie przesadzałam z jedzeniem, te Święta mogę nazwać oczyszczającymi. Ale wylegując się na hamaku, ławce i leżaku (większość czasu na leżaku) nie zapomniałam o tym, co jest w tym miejscu najważniejsze. Zrobiłam sobie subiektywny (całkowicie) przegląd mody świątecznej. Zjechało się dużo turystów, miejscowi (zachęceni ogromna ilością słońca i przyjazną temperaturą) gromadnie wyszli na spacery. Tak więc mogłam do woli się napatrzeć. Niestety nie spotkałam nikogo, kto powaliłby mnie swoim strojem. Przyznam, że widząc ilość przyjezdnych liczyłam na to, że co najmniej kilka inspirujących osób spotkam, ale nic z tego. Podział był bardzo równy - połowa w wersji niedzielno-kościelno-eleganckiej, druga połowa całkowicie na sportowo. Masa ludzi w dresach i legginsach na rowerach lub rolkach, turyści-piechurzy w bardzo swobodnych i raczej mało ciekawych strojach zalali plażę, las, zatokę... Co do części eleganckiej - 90% stanowiła typowa elegancja małomiasteczkowa. Koszule, niewyszukane garsonki, garnitury... Ale na szczęście większość stanowiły jasne barwy. Jedynie dwie młode dziewczyny wyglądałyby naprawdę fajnie, gdyby całości nie dopełniły czarnymi trampkami. Jedna miała legginsy w zebrę, sukienkę z falbankami i ramoneskę. Druga założyła świetną czerwoną marynarkę, jakieś wąskie spodnie, miała ładną torebeczkę. Ale do trampek w każdej stylizacji przekonać się nie mogę. Nie mówię, że nie lubię trampek w ogóle - lubię, ale jest ich za dużo. I jakoś niespecjalnie do mnie przemawiają. 
A jak Wasze Święta? Udane? Spotkałyście w ciągu tych dwóch dni jakieś inspirujące osoby? Ktoś czymś zachwycił?







kurtka i pasek - Allegro
koszula - Marks & Spencer
spodnie - Mexx
buty - Jurgen Michaelsen
kolczyki - prezent od koleżanki (hand made)

niedziela, 24 kwietnia 2011

Świątecznie.

Piękny, bardzo ciepły i słoneczny dzień za nami. Zdecydowanie pogoda sprzyjała świętowaniu. Co do Świątecznego śniadania - tradycyjnie zjadłam je w piżamie. Nie udało mi się jakoś odejść od tej zasady. Ale idąc za wiejską modą i elegancją góra od owej piżamy była satynowa. Do tego w bardzo wiosennym kolorze - między seledynem i groszkiem mniej więcej, w każdym razie była to jasna zieleń. Bez ukrytej złośliwości powiem, że w bardzo podobnych eleganckich koszulach widuję wystrojone panie... Czyli było szykownie. W moim szałowym stroju spędziłam pół dnia, ale pozwolę sobie nie dzielić się z Wami tym wspaniałym widokiem, niestety nie zrobiłam sobie zdjęcia. Za to drugie pół dnia spędziłam na przebierankach praktycznie, bo każda z wykonywanych przeze mnie czynności wymagała innego stroju. Dziś zaprezentuję jedną z odsłon. Ach! I powiem Wam jeszcze, że dziś pierwszy raz w tym roku miałam czas i możliwość położyć się na leżaku na balkonie w pełnym słońcu. Z ELLE. Cudowne uczucie, mimo że było po 16 chyba wylądowałam na tym leżaczku w cienkiej plażowej sukience i nie zmarzłabym w samym bikini nawet, ale postanowiłam nie szaleć. Wyszłam w grubym swetrze i sukieneczce. Nie wiedziałam jak szybko sweterek zrzucać. Czuję się rozpieszczona przez pogodę ostatnich dni. Już przerzuciłam się na baletki i gołe stopy, definitywnie pochowałam wszystkie pół-zimowe (najgrubsze schowałam szybciej) kurtki i płaszcze, wyniosłam ocieplane (i te oszukane) kozaki. Tak więc pora wykopać wszystkie wyniesione letnie rzeczy i czekać na więcej dni takich jak ten! 
Kiedyś najbardziej ze wszystkich pór roku lubiłam lato, bo ciepło, bo wakacje, bo wolne. Od kiedy przestało być wolne, no i od kiedy troszkę dorosłam zaczęłam bardzo lubić wszystkie pory. Ale dopiero w tym roku (po głębszym przemyśleniu) stwierdzam, że wiosna chyba jest najwspanialsza. Dalej uwielbiam wszystkie cztery, jednak wiosna... Może minimalnie, ale chyba jednak wygrywa.

I jeszcze przyjemnej reszty Świąt chciałabym życzyć.




 koszula - NEXT
spódnica - GLOBALFUNK
buty - BOSCHIMAO
pierścionek - H&M
opaska - stargan jakowyś

sobota, 23 kwietnia 2011

Przedświątecznie.

Dosłownie za chwilę zaczną się Święta. Lubicie je? Ja osobiście bardzo się na nie cieszę w tym roku, bo to dwa całkowicie wolne dni, a takich ostatnio (od dłuższego czasu nawet) bardzo mi brakuje. A Święta to coś więcej niż jajka, króliczki, zajączki, kurczaczki, mazurki, babki i biała kiełbasa... Święta to również czas, kiedy ubieramy się świątecznie. Panowie wyciągają z czeluści znienawidzone przez większość z nich garnitury, panie mogą troszkę zaszaleć z elegancją. Lubię eleganckie ciuchy. Bardzo. Niestety nie mam zbyt wielu okazji w roku, żeby bawić się z nimi. Oczywiście mogę wykorzystywać poszczególne elementy, ale głupio tak wystroić się od góry do dołu, jak stróż w Boże Ciało i iść rano po bułki do sklepu. Można, ale po co. Tak więc jutro i pojutrze mogę postawić na elegancki total look. Już się cieszę. A Wy? Jakie preferujecie stroje w tego typu wolne dni? Stawiacie, jak ja, na elegancję, czy wolicie coś na luzie? 
Od kiedy pamiętam wszystkie świąteczne śniadania jem w piżamie. Zarówno Wielkanocne, jak te Bożonarodzeniowe. Może jutro zrobię wyjątek... Ale tak, jak podczas śniadań siedzę w piżamie, resztę dnia spędzam w stroju powiedzmy galowym. Nawet jeśli nie wychodzę z domu, nikt do nas nie przychodzi, nawet jeśli ubieram się w ten sposób tylko ja. To też jakoś tak z zasady. Zawsze lubiłam okazje, kiedy można było ubrać się elegancko. Białe koszule w szkole, eleganckie sukienki na specjalne okazje, coś ładnego do teatru. Praktycznie każda okazja jest dla mnie okazją do tego, żeby się jakoś ładnie ubrać. Wysilić się ciut bardziej niż skompletowanie czegoś w stylu: jeansy+koszulka+kardigan+baletki. Taki strój jest odpowiedni na dzień taki, jak dzisiejszy - zakupy, gotowanie, sprzątnie.
Starannym ubiorem, dobrym wyglądem wyrażam szacunek do otaczających mnie osób, osób z którymi wychodzę, mam się spotkać, osób które mnie odwiedzają, do siebie samej... Taką mam filozofię.

Już prawie Wielkanoc, więc chciałabym z tego miejsca życzyć wszystkim Wam, którzy czytacie, dobrych Świąt. Spokojnych i radosnych, szalonych i przyjemnych, kolorowych i ciepłych. W odpowiednim towarzystwie, z odpowiednią ilością jedzenia, odpoczynku i przyjemności. 
                                                      
                                                








sweter - Esprit
futrzak - Oasis
bluzka - Topshop
spodnie - Calliope
buty - Florence & Fred
torba - Diverse
okulary - stargan
kolczyki (których jakoś nie widać) - prezent osiemnastkowy

piątek, 22 kwietnia 2011

Kolory. Dużo kolorów.

Lubicie kolory? Ja bardzo. Lubię chyba zdecydowaną większość. Jeśli nie wszystkie... Tej wiosny ulice miały zakwitnąć milionem barw. Niestety nie u mnie. Nie mówię, że dalej jest szaro-buro-nijak, ale inaczej to sobie wyobrażałam. No, w końcu nie można mieć wszystkiego...
Poza tym trendy muszą chyba zawsze troszkę się zakurzyć, żeby trafić na ulicę w szerszej skali. To jest dobre. Bo jak coś staje się popularne, to praktycznie przestaje być modne, ale liczyłam po cichu na małą dawkę kolorków. Nie mówię zaraz o jakiejś mega eksplozji, ale tak małymi kroczkami... 
Mnie, miłośniczkę kolorów, pokazy na ten sezon zachwyciły feerią barw. Lubię oczywiście wszystkie szarości, beże, biele i czernie, ale wraz ze wzrostem mocy słońca nabieram ochoty na wszystkie żywe i mocne kolorki. Chwilowo totalnie zachłysnęłam się mixem soczystych pomarańczy, różów i  czerwieni. Najlepiej smakują mi wszystkie razem. Szczególnie dobre przy chronicznym zmęczeniu. Taka dawka koloru to naturalny kop energetyczny. Pomarańcz z fioletem, niebieskim i zielonym też może zdziałać cuda. Innym dobrym połączeniem są turkusy, fiolety i żółcie. Szczypta pomarańczy w tym związku też dodaje smaku. Spodobał mi się też żółty z pomarańczowym, czerwonym, zielonym i różowym. O pomarańczu z różem pisałam już chyba kilka razy... Jeśli dodamy do tego trochę brązu i bieli też będzie przyjemnie. Żółty z różowym też jest bomba energetyczną. Uwielbiam latem. Turkus, brąz i fiolet. 
Tysiące możliwości, a ja dziś idąc do sklepu, szłam za trzema bardzo młodymi dziewczynami. Wszystkie trzy w identycznych praktycznie czarnych kurteczkach, w czarnych butach i ciemnych spodniach. Jak byłam młodsza, to raczej miałam kolorowe ciuchy. W czarnych i szarych rozkochałam się stosunkowo niedawno. Czarny zaczęłam chyba uwielbiać, kiedy pracowałam jako kelnerka i zaczęłam nosić czarne koszule. Wcześniej owe czarne koszule uważałam za zupełnie niepraktyczne, teraz noszę częściej niż białe chyba. Szary polubiłam jeszcze później. A taki jest twarzowy. I praktyczny... Mimo tej całej miłości w ciągu najbliższych miesięcy mam zamiar częściej sięgać po mocne kolory. Oczywiście częściej, nie cały czas...








kurtka - Tammy
koszula - Bizzarro
spódnica - vintage
buty - DeeZee
kolczyki - prezent
okulary - stragan
torebka - Gucci

środa, 20 kwietnia 2011

O jakości i wykonaniu.

Czym kierujecie się przy zakupie ciuchów? Zwracacie uwagę tylko na wygląd, fason, kolor, czy bardziej się zagłębiacie? Czy istotne jest dla Was wykonanie? Im więcej rzeczy przechodzi przez moje ręce, tym bardziej jestem przerażona. To, na co pozwalają sobie firmy odzieżowe, jest według mnie jakimś nieporozumieniem. Zdaję sobie sprawę z tego, że 'moda jest najskuteczniejszą bronią przemysłu tekstylnego przeciw ciągle rosnącej trwałości materiału', jak to powiedziała Marlena Dietrich. Poza modą chodzi również o sprzedaż, jak się domyślam. Firmy wolą produkować rzeczy gorszej jakości, żeby wystarczyły na jeden sezon. Innym zjawiskiem jest oszczędność na materiale. Rzeczy są szyte z zakładkami mniejszymi niż minimalne. Tak więc przy najmniejszym naciągu puszczają szwy. To łączy się z jakością uszycia. Zdarza się często, że materiał na takie właśnie minimalne zakładki, albo nie jest złapany wcale. Kiedyś większą uwagę zwracałam na fason i materiał, z jakiego dana rzecz była uszyta. Nie zagłębiałam się zbytnio w wykonanie, chyba że coś szczególnie rzuciło mi się w oczy. Mam szczęście do ciuchów (i rzeczy ogólnie), które sobie kupuję, bo rzadko się zdarza, że coś mi się rozwali, popruje, przedziurawi, przetrze, nawet zamki w spodniach mi się nie psują. Jedyne, co przeważnie muszę robić, to skracanie spodni, bo jak ktoś dziś tutaj zauważył jestem niska, mam krótkie nogi itp. Obserwuję wykonanie od podszewki na licznych rzeczach przynoszonych przez różnych klientów. Wielu podstawowych błędów w szyciu nie widać na pierwszy rzut oka, albo bez rozprucia, ale są rzeczy na które można zwrócić uwagę. W kurtkach na przykład istotne są napy. Dobrze jest wybrać model, w którym napy nie są nabite na zamek. Chodzi o wymianę ewentualnego zepsutego zamka. Kiedy napy są na niego nabite, nie da się go wymienić w sposób niewidoczny. Czasem nie da się wymienić w ogóle. Warto zwracać na to uwagę szczególnie z tego względu, że coraz częściej używa się zamków kiepskiej jakości, które lubią się psuć. Przy każdej wybranej rzeczy natomiast warto poświęcić chwilkę czasu i przejrzeć wszystkie szwy. To oszczędzi późniejszego biegania z wymienianiem, czy wizyt u krawcowej. Wystarczy zobaczyć czy przy szwie z każdej strony jest minimum 0,5cm (lepiej jeśli jest od jednego w górę), czy wszędzie materiał jest przeszyty itp. Można też sprawdzić na przykład w którą stronę naciąga się materiał. Jeżeli w górę lub w bok, to dobrze. Nie polecam rzeczy naciągających się po skosie. Wszelkiego rodzaju bawełnianym rzeczom grozi to powyciąganiem, możliwe że już po pierwszym praniu. Co do innych materiałów - skos powoduje powstawanie różnego rodzaju fałd. W większości przypadków wybrzusza się na brzuchu. Nie wygląda to dobrze i raczej nie jest komfortowe... To jak, na co Wy zwracanie uwagę?








spódnica i pasek - vintage
płaszcz - Marc Jacobs
kardigan - TU
t-shirt - H&M Young
torebka - Betsey Johnson
baletki - With Love / Allegro
okulary, opaska, kolczyki - wakacyjne stragany

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Wielkie nic.

Znów przydarzył mi się spadek formy intelektualnej. Wpatruję się w klawiaturę, monitor, klawiaturę... i jedyne myśli, które przetaczają mi się przez głowę krążą wokół łóżka. Wnioskuję z tego, że dłuższe trwanie w tym stanie nie ma sensu. Niestety jestem strasznie śpiąca, bo dzień znowu był męczący. Nadmiar pracy sprawił, że oczywiście nie miałam czasu zrobić sobie jakiś zdjęć. Spacery z Rupertem, czyli czas na szybkie zdjęcia, były dziś w biegu i jakoś nie wyszło. Ciekawych poinformuję, że dziś nie wyglądam jakoś szczególnie szałowo - bez szpilek, sukienek i cekinów. Ale za to znalazłam zdjęcia ze stycznia. Troszkę zimy teraz już nie będzie raziło. Jeszcze dwa tygodnie temu mocno bym się zastanawiała, czy chcę oglądać i wrzucać tutaj śnieg... Teraz jest już bliżej do lata niż do zimy, zrobiło się przyjemnie i śnieżyce odeszły bezpowrotnie, więc ze spokojnym sumieniem wrzucam.







futerko -  Japan Style
spodnie - baaardzo stare z jakiegoś wakacyjnego straganu przerabiane przez Maszynoszycie
buty - Allego
czapka - Kapp Ahl
szalik, rękawiczki i sweter - H&M
okulary - outlet Ray Ban
torebka - Atmosphere
pasek - vintage
top - Diverse

niedziela, 17 kwietnia 2011

Wygląd i samopoczucie.

Wygląd w dużej mierze zależy od samopoczucia. To chyba prawda powszechnie znana. Tak więc żeby dobrze wyglądać, trzeba dobrze się czuć. I niekoniecznie mam na myśli brak kataru, chociaż takie zmiany też odbijają się na wyglądzie... Mam na myśli zadowolenie ogólne. Z siebie, ze swojego życia, z własnej szafy, ze wszystkiego... Takie zadowolenie szeroko pojęte dodaje pewności siebie, odpowiedniego błysku w oku. Taka odpowiednia postawa sprawia, że automatycznie dobrze się wygląda. Kiedy się akceptujemy, bez względu na to co na siebie włożymy, wyglądamy dobrze. Bo kiedy ubranie jest przebraniem - rzuca się w oczy. I nie jest to pozytywne rzucanie się... Złe spodnie, niewygodne buty, zsuwająca się sukienka, podnosząca spódnica... Takie drobiazgi sprawiają, że czujemy się skrępowane, cały czas się poprawiamy i ogólnie całą energie i uwagę skupiamy na danym niesfornym ciuchu, bądź dodatku. Nie jest to ani eleganckie, ani komfortowe. Wydawałoby się, że zakupy, czy ubieranie to takie mało wymagające czynności. Nic bardziej mylnego. Zły wybór i cała impreza jest skazana na porażkę. Niestety wiele osób koncentruje się jedynie na funkcji - wygodne. A przecież wygodne i ładne, fajne, stylowe nie wykluczają się. Zastanawiam się czy można czuć się dobrze w za małych biodrówkach z wielką wystającą oponą, albo w co najmniej rozmiar za dużych szpilkach (co często widzimy oglądając zdjęcia z różnych imprez na czerwonym dywanie), albo w króciutkiej kurtce w zimny dzień... Bo, że ładnie to nie wygląda, to rzecz pewna. Tyle, że gusta są różne i się o nich ponoć nie dyskutuje. A szkoda. Jak jest na przykład z ludźmi, którzy się ubierają tragicznie modnie i wyglądają tragicznie źle. Czy nikt im nie powiedział, że jest jak jest, czy są przekonane o tym, że jest inaczej... Hmm. Muszę chyba zacząć więcej rozmawiać o modzie. Ja żyję we własnym lekko wyimaginowanym świecie i niektórych zjawisk i fenomenów nie jestem w stanie zrozumieć. Tak, zdecydowanie  muszę przeprowadzić małe modowe doświadczenie-dochodzenie!










kurtka - Pracownia Maszynoszycie
spodnie - Only
golf - Zingara
buty - DeeZee
okulary - wakacyjny stragan
kolczyki - kiedyś gdzieś na Skwerze w Gdyni
rękawiczki - H&M