sobota, 30 czerwca 2012

Nadprogramowo. Balowo.

Tego wyjścia nie miało być. Miałam przygotowane zdjęcia i wczoraj miałam pisać. W ostatniej chwili okazało się, że jednak idę. Co wcale mi się nie podobało. Ubrałam się w dziesięć minut, w przelocie wrzucając kosmetyki do torebki, żeby wymalować się w samochodzie. W jadącym samochodzie. Powiedzie, że widać, ok. Według mnie nie wyszło najgorzej. Byłam na prawdziwym BALU na piasku. Naprawdę chodziłam przez całą imprezę w szpilkach. Moja ekstremalna spódnica błyszczała i powiewała. Było jej wszędzie pełno i za to ją lubię. Co do samego balu - to była impreza urodzinowa szkoły kitesurfingu, na polu namiotowym w Chałupach. Nie ma to jak dobry pomysł na udaną imprezę. Jestem absolutną zwolenniczką wszelkich imprez tematycznych, takich z przebraniami, czy ustalonymi zasadami ubioru. Tutaj, jak na bal przystało było elegancko. Panowie w białych koszulach, muszkach, marynarkach, boardshortach i japonkach. Chociaż nie brakowało tych totalnie eleganckich w garniturach i półbutach. Panowie okazali się bardziej kreatywni niż panie, czym trochę się zdziwiłam. Może nie bardzo, bo niejednokrotnie u mężczyzn właśnie zauważam więcej luzu. Zwykłego dystansu do siebie i otaczającego świata. Tak, czy inaczej zaliczyłam bal na plaży, wiatr rozwiewał mi włosy, a piasek z butów będzie leciał jeszcze długo. Jeśli będziecie mieć okazję, to gorąco polecam. 







buty i bluzka - Allegro
biżuteria - kioski i stragany
spódnica - moja Pracownia Maszynoszycie

czwartek, 28 czerwca 2012

Beżowa mięta.

Nie myślcie, że dałam się zwariować mięcie. Nic z tych rzeczy. Kolor jak kolor, jeden z wielu ładnych. No i beż. Taki sobie, beż, który lubię. Polubiłam też połączenie tych dwóch kolorów. Przyjemne moim zdaniem. Kiedyś wybierałam miętę z brązem (nadal uważam, że to mistrzowskie połączenie), teraz kombinuję. Kombinowanie jest dobre. Właśnie rozpoczęłam z nim przygodę. Z tym kombinowaniem. Efekty zabaw oczywiście będą publikowane tutaj. Po to przecież mam tego mojego bloga, własne pole eksperymentalne, czyż nie? 






środa, 27 czerwca 2012

Nowe, a już ulubione.

Chrzest bojowy nowych butów nie pozostawia nic do życzenia. Chciałoby się powiedzieć, jak w reklamie Sagi, nowe a już ulubione. Kupiłam je z myślą, że są idealne na spacery z Rupertem. I są rzeczywiście. niezwykle wygodne, w sumie niskie i ładniejsze niż na zdjęciach. Ta ostatnia cecha należy do moich ulubionych przy zakupach przez internet. I dotyczy nie tylko butów. Ale mniejsza z tym. Prezentuję Wam dziś moje 'sportowe' oblicze. Taki, jak to się na blogach mówi - zwyklak. Są rurki, które są (albo powinny być) jedną z ikon obecnych czasów. Jest hitowa mięta - znak, że chciałam być modna. I kurtka. Sportowa. Na jej widok oszalałam. Musiałam ją mieć. Tyle, że to było dwa lata temu. Do wczoraj tylko ją przymierzałam i mówiłam 'ładna'. Wisiała sobie na wieszaku i czekała na swój dzień. Okazał się zimnym, wietrznym i pochmurnym. Chyba nie był idealny. Ale cieszę się, że w końcu ją ubrałam.

 







wtorek, 26 czerwca 2012

Buty i inne obsesje.

Nawiązując do mojego dzisiejszego wpisu na facebooku (przy okazji serdecznie zapraszam do polubienia!) - ze wszystkich ładnych rzeczy na świecie najbardziej lubię buty.  Tak mogłaby się zaczynać moja autobiografia. Jeżeli oczywiście miałabym ją kiedyś napisać i o ile w ogóle ktoś miałby ochotę o mnie czytać... W każdym bądź razie to mógłby być motyw przewodni mojej charakterystyki. Albo nowe 'o mnie'. Muszę nad tym popracować. Co do samych butów - nie wiem ile mam par, więc nie pytajcie. Musiałabym je w końcu policzyć, bo sama jestem ciekawa. Ale to skomplikowany zabieg, bo sezonowo wynoszę je i przynoszę. Tak czy inaczej zawsze mam ich za mało. Cały czas na przykład nie mam czerwonych szpilek. Wyobrażacie sobie? Najzwyczajniej w świecie nie mam. Oczywiście wolałabym mieć, ale jakoś nie miałam okazji do ich kupienia. Jeszcze. Do niedawna nie miałam żółtych. Do dziś nie miałam też granatowych sandałów. Wszystko się zmienia. Ale wiecznie są braki. Są różowe, ale fuksjowe, a co z pudrowym różem? Kobaltowe, turkusowe, ale nie mam błękitnych. X par czarnych sandałów, ale nie ma z kokardką. Co z tego, że są z wężowymi paskami, skoro nie mam z kokardką! Nie mam też zielonych. No mam sandały, ale płaskie... Sandałków nude też mam małą kolekcję, ale zamkniętych nie mam. Lista kolorów i fasonów, które CHCĘ jest długa. Tylko ciut krótsza jest lista MUSZĘ JE MIEĆ. Śmieję się oglądając buty, że 'te mam, te chcę, te muszę mieć!', jak w bajce Dzieciak kontra Kot (to niedosłowny cytat z jednego z odcinków tej kreskówki).

 



   







 chustka - Butik
okulary - Diverse
biżuteria - stragany
kardigan - Tu
bluzka i buty - Allegro
spodnie - Frnasa

niedziela, 24 czerwca 2012

Nocny ekspres.

Niby niedziela - wolne, relaks i zabawa. Nic z tego. Dzień zleciał z prędkością błyskawicy, od rana nie miałam ani chwili na stworzenie tutaj czegokolwiek. Miał być porządny post (i to już rano). Noszę się z zamiarem zmiany nagłówka. Na razie to tylko plany. Jest późno, jestem śpiąca, więc nie będę się rozpisywać. Bo skutki tej pisaniny mogą być opłakane. Jeśli nie dosłownie, to na pewno w przenośni. Ale miałam ochotę na posta... Tak na dobranoc.









 Dobranoc!

sobota, 23 czerwca 2012

Maxi.

Przyszedł moment, kiedy postanowiłam spróbować czegoś nowego. Może nie dosłownie, ale zawsze. W końcu zdarzyło mi się już nosić sukienki, czy spódnice maxi. Tak czy inaczej nie robię tego często. Mam kilka sukienek i do tej pory miałam jedną spódnicę (którą mogliście zobaczyć tutaj). Ostatnio jednak ten stan się zmienił, bo dostałam dwie kolejne maxi spódnice. Sama ich sobie nigdy nie kupowałam, bo przez długi czas byłam przekonana, że nie są dla mnie. Bo nie ten wzrost, nie ta figura itd. Dziś rano jednak naszło mnie na jedną z tych spódnic. I okazało się, że czuję się w nich dobrze. Nawet bardzo dobrze. I wydaje mi się, że nawet nie wygląda to najgorzej, ani komicznie nawet. Jak dobrze czasem coś dostać... Osobiście bardzo lubię dostawać rzeczy, bo na ogół są inne od tych, które wybrałabym sama. I to jest dobre. Wprowadza ożywienie, małe zmiany, trochę zamieszania. Tak jak ta spódnica. Sprawiła, że wyglądałam inaczej niż zwykle. Nawet poczułam się ciut inaczej. Przyjemne i pozytywne.


 





bluzka -Next
okulary - Cropp
buty - Jacenty