sobota, 25 lipca 2015

Flaming z regatami w tle.
















 Trzeba uważać czego sobie życzymy, bo życzenie może się spełnić... W myśl tej zasady od tygodnia chodzę niedospana. Chciałam się bawić, to się bawię. Imprezy, koncerty, spotkania. Chwilo trwaj, chciałoby się powiedzieć. Nieważne, że zasypiam, gdzie tylko mogę oprzeć głowę. To chyba starość mnie dopada, kiedyś byłam bardziej odporna na różne tego typu atrakcje... Tak czy inaczej, dalej chcę się bawić. Aż padnę, ale wtedy przyjdzie już jesień i to i tak nie będzie miało znaczenia... Wtedy będę mogła popatrzeć na swojego cudnego różowego flaminga, którego kupiłam przy okazji regat, które mogliście oglądać w tle moich dzisiejszych zdjęć. Tak, o ile zeszłoroczne regaty były głównym punktem programu, tegoroczne były trochę 'przy okazji', z innej perspektywy - dosłownie i w przenośni... Został mi po nich siniak na kolanie i flaming. Myślę, że to niezła pamiątka z wakacji, ten flaming...

sobota, 18 lipca 2015

Kaszubskie Łodzie pod Żaglami 2014.
























 Kolejny namacalny dowód upływającego czasu. Zdjęcia, które czekały na swój czas przez rok. Najpierw nie miałam czasu, potem pojawiały się inne, bardziej aktualne, bardziej pasujące. Jutro kolejne regaty. Trochę tak od Łodzi do Łodzi... Czas pędzi jak szalony. Cały czas mówię jutro, później, jest czas. A tak właściwie czasu nie ma... Dlatego też jutro planuję cieszyć się swoim wolnym dniem od rana do samego wieczora. Zrobię kolejne zdjęcia, które nie będą szczególnie różnić się od tych. Pojadę do Chałup w kolejnej sukience. Jestem przekonana, że to będzie udany dzień. Będzie miło, jak zawsze, a kto wie - może jeszcze lepiej? Miłej niedzieli, wykorzystajcie ją w pełni!


piątek, 17 lipca 2015

Sukienka na wietrze.
















Sukienki. Długie, krótkie, te powiewające... Uwielbiam je wszystkie. Zawsze, ale latem szczególnie! Jest w nich coś magicznego. Może to, że są ultrakobiece. Może to, że sama myśl o nich wywołuje uśmiech na mojej twarzy... Zdecydowanie zostały ostatnio moim numerem jeden. Bez względu na fason. Zasada jest jedna - nie mogą być zbyt obcisłe, ale to w sumie tyczy się wszystkich moich ciuchów. Poza tym całkowita dowolność. Rano wyciągam z szafy jedną na chybił-trafił i automatycznie samopoczucie podskakuje mi o kilka punktów... Bezpieczniejsze niż czekolada, a działa nawet lepiej. Tak, sukienka na tyłku wprawia mnie w doskonały nastrój. Mam nadzieję, że ten stan będzie utrzymywał się tak długo, jak się da. Niech ta sukienkowa magia unosi się w powietrzu, niech trwa. W ogóle uważam, że sukienki powinny zalewać ulice. Im ich więcej, tym przyjemniej. Dziewczyny, noście sukienki!