niedziela, 28 lipca 2013

Małe plażowanie.


Jakiś czas temu pytaliście o kostiumy kąpielowe. W napływie wakacyjnego nastroju i utrzymującej się pięknej pogody postanowiłam uraczyć Was typowo letnim postem. Mimo, że nie zobaczycie dziś u mnie piasku, plaży, ani morza, jest kostium. Jednoczęściowy, czyli coś czego zwykle unikałam jako fanka opalenizny... Dobry do pływania, na basen, ale niekoniecznie, żeby się opalać. Jak widać wszystko się zmienia. Nie mam czasu na plażowanie (nad czym ubolewam), nie jestem na tyle zgrabna żeby świecić gołym brzuchem, więc nie muszę go opalać. Przynajmniej w tej chwili. Swoją drogą leżak i odrobina słońca to recepta na idealny relaks. Nawet jeśli ma się tylko parę minut! Nawet jeśli leży się na własnym podwórku... Wiadomo, na plaży byłoby lepiej, ale obiecuję to nadrobić!
 









sobota, 27 lipca 2013

600, czyli nie zawsze chodzi o to, żeby ładnie wyglądać.


Zastanawiałam się jak powinien wyglądać 600 post, chciałam, żeby różnił się trochę od pozostałych... Stwierdziłam, że nie zaskoczę Was kolejną sukienką, szpilkami, szalonym, absurdalnym, ani zwyczajnym zestawem też nie. Praktycznie wszystko już było. Tak mi się przynajmniej wydaje... Znalazłam rozwiązanie. Podeszłam do tematu z drugiej strony i chyba w końcu będzie inaczej!

wtorek, 23 lipca 2013

Sukienkowy zawrót głowy.





Kiedy po poprzednim weselu marudziłam, że mam ich za mało, że mam tyle pomysłów na sukienki, że potrzebuję okazji, nie sądziłam, że kolejne przyjdzie tak szybko. Kolejny raz stwierdzam, że czas pędzi jak szalony, muszę pędzić i ja. Ze wszystkim. Z sukienkami również... Poprzednio dostałam nauczkę, więc tym razem zaczęłam od sukienki na poprawiny. Przecież bez tej mogłabym się obejść, a tego nie chciałam. Olać tej weselnej nie mogę, bo jak to tak! Muszę się więc wyrobić do końca tygodnia, spakować walizkę i ruszyć w weselną podróż do Gliwic. Moich ulubionych, wytęsknionych, wyczekanych... Cudownie! 
Wracając do sukienek - pomysłów miałam więcej niż dużo. To wcale nie jest dobre, bo wizja świata zmieniała mi się chyba sto razy. Co za tym idzie - nie mogłam się zdecydować na materiał. I to ostatecznie on zdecydował. Poprawinowa była pierwsza, bo jakoś szybko mnie do siebie przekonała. Gorzej z tą główną. Tutaj właśnie zdecydował materiał. Miałam problem z kolorem, bo chciałam szyfon, a wybór jest przeogromny. Kolejnego nie mogłam znaleźć, a musiał być konkretnie taki, jak sobie wymyśliłam. Ostatecznie kupiłam ten, koło którego chodziłam od dawna... 
Jeszcze tylko milion razy zmienię dodatki i będę gotowa. Przerażające, że pierwszy weekend sierpnia jest już tak blisko!


wtorek, 16 lipca 2013

Soczysta zieleń.









 Wielki powrót jednego z moich 'łupów roku' z ubiegłych wakacji. Oczywiście chodzi o spodnie, których w tym roku jeszcze na tyłku nie miałam. A radość, gdy je dorwałam była tak ogromna... Dziś wracają, rozpoczynają nowy sezon. I niewątpliwie nie jest to jednorazowy wyskok.
Dzisiejszy zestaw przypomniał mi, jak dobrze można czuć się w prostym zestawie t-shirt + spodnie. Zachłysnęłam się szortami, potem przerzuciłam się na sukienki, teraz czas na równowagę. Lato zdecydowanie mnie rozstraja. Nie mogę się nacieszyć słońcem, ciepłem, tym, że jedna warstwa ubrań to często aż za dużo... Szafą wypchaną rzeczami, które muszę założyć przed nadejściem zimy. A czasu jest tak niewiele!


t-shirt + torba - Sinsay

poniedziałek, 15 lipca 2013

Koronki, jeans i morele.






 Post powinien nazywać się Nowe buty. Bo tak się składa, że te są najnowsze z nowych. Zdaje się, że już ulubione, jak to określił mój brat. Chorowałam na jakieś w tym typie od dawna, ale jakoś wiecznie było coś ważniejszego, innego, pozornie (lub wcale nie pozornie) lepszego. Dziś, kiedy jestem ich posiadaczką, mogę powiedzieć, że warto było czekać. Dobrze, czułam, że to coś dla mnie. Mimo, że płaskie... Bo chociaż mam świra na punkcie obcasów, płaskie buty są w mojej szafie niezbędne. Prawdopodobnie w każdej szafie... Jak wiadomo pies zobowiązuje, miłość nie wybiera. Między innymi z tego powodu przedstawiam Wam dziś nowych mieszkańców mojej szafy. Dodam, że jestem nimi absolutnie oczarowana!


buty - KupButy.com

środa, 10 lipca 2013

Little White Princess.


Z niektórych rzeczy się nie wyrasta... Miałam w życiu kilka planów i pomysłów na siebie. Niektóre zrealizowałam, inne zostały bladym wspomnieniem, często zabawnym, żeby nie powiedzieć śmiesznym. Różne historie mniej lub bardziej na mnie wpływały, ale jak większość dziewczynek chciałam być księżniczką. Mimo, że biegałam po drzewach, grałam w piłkę, zdzierałam sobie kolana i łokcie, spędzając większość czasu z chłopcami. Mimo to księżniczką być chciałam, a jakże! I ten pierwiastek małej królewny gdzieś mi się zakorzenił, bo mimo iż lata lecą, ciągle do tego wracam. I wcale nie chcę mieszkać w zamku otoczonym fosą (choć przyznam, że gdybym miała okazję, to bym skorzystała!), nie chcę pipowatego księcia z blond grzywą, przybywającego pod moje okno niczym ułan na swym białym koniu. Ta cała etykieta, to nie dla mnie. Mi wystarczy kilka sukienek, błyskotek, parę drobiazgów, które sprawiają, że mogę się czuć księżniczką. Choćby okulary od Betsey! Wspominałam już kiedyś, że dziewczyna Betsey Johnson kojarzy mi się ze zbuntowaną, zwariowaną księżniczką. Może dlatego mam do niej taki sentyment, tak bardzo ją lubię...






poniedziałek, 8 lipca 2013

Mała wycieczka - Chałupy.





 Chałupy to jedno z miejsc, do których uwielbiam wracać. Mimo, że wracam zbyt rzadko... Mam ogromny sentyment do tego miejsca. Kojarzy mi się z dzieciństwem, z mnóstwem historii opowiadanych przez mamę. Na pewno nie wiecie, ale to właśnie w Chałupach zakochałam się w spanielach - kiedy byłam mała moja ciocia miała taką rudą ślicznotę. Wtedy stwierdziłam, że to najpiękniejsza rasa psów. Zdania nie zmieniłam. Mimo, że minęło naprawdę sporo czasu... 
O ile wszystkim Chałupy kojarzą się polami namiotowymi, lansem, wind i kitesurfingiem, imprezami i ogólnym szaleństwem, dla mnie to oaza spokoju. Odskocznia od rzeczywistości, inna bajka. Taka przyjemna, mocno relaksująca bajka. Z tych ulubionych... Same miłe wspomnienia. I jak się okazuje kolejne idealne blogowo miejsce (wspominałam już chyba o moim spaczeniu - wypatrywaniu miejsc odpowiednich na blogowe tło...). I Chałupy zaliczają się do tych idealnych miejsc. 
Dziś zabieram Was do niezwykle malowniczego miejsca, jednego z tych, które lubię najbardziej - Port Chałupy. Miejsce na tyle zacne, że nie mogłam pozwolić sobie na mieszanie widoków. Co za tym idzie, w najbliższym czasie będę musiała tam wrócić i pokazać Wam coś więcej (chociaż obawiam się, że port znowu mnie przyciągnie!). Mam nadzieję, że Wam się spodoba...