poniedziałek, 30 października 2017

Dziewczyna uniwersalna.


Pomalowałam dziś sufit w kuchni. To zajęcie sprzyjające rozmyślaniu, choć przyznam, że nie jestem pewna, czy rozmyślanie sprzyja mi... 
Stojąc na kuchennym stole, delikatnie tylko chlapiąc się farbą, powędrowałam myślami dwa dni wstecz, kiedy to rozwalona na fotelu malowałam sobie paznokcie, popijałam wieczorną herbatkę i kątem oka śledziłam wybuchy w Quantum of Solace (tu dodam, że ani nie jest to mój ulubiony odcinek przygód Agenta z Licencją na Zabijanie, ani sam 007 nie znajduje się w czołówce mojego prywatnego rankingu odtwórców Bonda). 

niedziela, 29 października 2017

Przejściowa pora roku.


Piętnasty raz zaczynam. Kreślę każde zdanie, które ułożę - żeby nie było nudno, żeby nie było drętwo i żeby kolejny raz nie sypać Wam brokatu w twarz. Trudna sztuka, biorąc pod uwagę, że cały czas spoglądam przez okno z uśmiechem na twarzy. Nie zmienia tego nawet fakt, że ciągle pada i wieje. PADA, bo tak powinno się to napisać, leje, jakby ktoś odkręcił kran i wyszedł z domu, na długo...

czwartek, 26 października 2017

Trochę wtedy, bardziej teraz.


To był maj. Było pięknie, ciepło i słonecznie. W maju nie miałam zielonego pojęcia ile fantastycznych rzeczy spotka mnie w tym sezonie. Oczywiście liczyłam na wakacje pełne wrażeń, miałam nadzieję, że będę się dobrze bawić i mocno trzymałam kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, ale nawet najbardziej optymistyczny plan nie zawierał tylu punktów. 

piątek, 20 października 2017

Chwilo trwaj!


Jedną z wielu rzeczy, które usłyszałam w dniu urodzin, było goń marzenia. Wystartowałam niesłychanie szybko i jestem pewna, że nic lepszego nie mogłam zrobić. Moja dobra passa trwa drugi miesiąc, wszystko zdaje się działać na moją korzyść, jakby cały świat zaczął mi kibicować, jakby nagle moje szczęście stało się jakąś niezwykle istotną kwestią... Ledwie sobie coś wymarzę, a już to mam najdalej w zasięgu ręki. Od drobiazgów po naprawdę wielkich kalibrów marzenia. Jeśli w tym momencie zaczęłabym narzekać, sama strzeliłabym sobie w twarz, serio! Nie jestem pewna czy kiedykolwiek byłam tak szczęśliwa, takim rodzajem szczęścia, którego w zasadzie nie da rady opisać słowami.

sobota, 14 października 2017

Jednak jesień.


Jesień, na nic moje zaklinanie rzeczywistości... Potulnie jak owieczka zakładam na siebie kolejne warstwy, żeby nie dać się temperaturze, o wietrze i deszczu nie wspominając. Lato nie dało się sobą zbytnio nacieszyć, spakowało walizeczkę i zniknęło w mgnieniu oka. Stopniowo wyciągam kurtki, swetry, nawet te nieszczęsne rajstopy, ale w szafie wciąż królują letnie sukienki. Może inaczej - zajmują najbardziej wyeksponowaną część szafy. Jakoś nie jestem jeszcze gotowa, żeby je spakować.  Zmiana wystroju w szafie jest taka ostateczna. Jakbym zupełnie straciła nadzieję na słoneczne dni.