Tego wyjścia nie miało być. Miałam przygotowane zdjęcia i wczoraj miałam pisać. W ostatniej chwili okazało się, że jednak idę. Co wcale mi się nie podobało. Ubrałam się w dziesięć minut, w przelocie wrzucając kosmetyki do torebki, żeby wymalować się w samochodzie. W jadącym samochodzie. Powiedzie, że widać, ok. Według mnie nie wyszło najgorzej. Byłam na prawdziwym BALU na piasku. Naprawdę chodziłam przez całą imprezę w szpilkach. Moja ekstremalna spódnica błyszczała i powiewała. Było jej wszędzie pełno i za to ją lubię. Co do samego balu - to była impreza urodzinowa szkoły kitesurfingu, na polu namiotowym w Chałupach. Nie ma to jak dobry pomysł na udaną imprezę. Jestem absolutną zwolenniczką wszelkich imprez tematycznych, takich z przebraniami, czy ustalonymi zasadami ubioru. Tutaj, jak na bal przystało było elegancko. Panowie w białych koszulach, muszkach, marynarkach, boardshortach i japonkach. Chociaż nie brakowało tych totalnie eleganckich w garniturach i półbutach. Panowie okazali się bardziej kreatywni niż panie, czym trochę się zdziwiłam. Może nie bardzo, bo niejednokrotnie u mężczyzn właśnie zauważam więcej luzu. Zwykłego dystansu do siebie i otaczającego świata. Tak, czy inaczej zaliczyłam bal na plaży, wiatr rozwiewał mi włosy, a piasek z butów będzie leciał jeszcze długo. Jeśli będziecie mieć okazję, to gorąco polecam.
buty i bluzka - Allegro
biżuteria - kioski i stragany
spódnica - moja Pracownia Maszynoszycie