czwartek, 30 czerwca 2011

15.ooo!

W beznadziejny sposób zaniedbuję ostatnio moje drogie dziecko - Pana Bloga. Niestety nadmiar pracy i wszystkie czynności związane z sezonem nad morzem skutecznie uniemożliwiają mi systematyczne pisanie (o robieniu zdjęć nie wspomnę...). Cały czas liczę na poprawę sytuacji. Udało mi się jednak prawie nie przegapić wybicia piętnastu tysięcy wyświetleń. Przyjemne. Dziękuję!  Przy okazji - dziś kończy się nasz wspólny czwarty miesiąc...







kurtka - Zara
bluzka - Armani
spódnica - Atmosphere
buty - Diverse
okulary - Ray Ban

niedziela, 26 czerwca 2011

Lato!

Nie trzeba było długo czekać na wybuch sezonu. Lato przyszło szybko i uderzyło z hukiem. Długi weekend, wakacje, u nas jeszcze Sobótka. Fala ludzi, straganów, namiotów i budek z lodami sprawiła, że nie sposób oprzeć się wakacyjnemu nastrojowi. Plaże żyją już swoim letnim życiem, czyli bez krępacji można wskakiwać w szorty, japonki i bikini. Wszystko, co letnie, rozpoczęło swoje rządy.
W kilku krótkich wolnych chwilach poprzeglądałam rzeczy w sklepach i innych punktach sprzedaży. Okazało się, że większość z proponowanych trendowych rzeczy już posiadam, co mnie ucieszyło i zasmuciło zarazem, bo oczywiście miałam nadzieję, że coś mnie zaskoczy. Z mojej wakacyjnej listy must have'ów kupiłam białe koronkowe szorty (Bershka). Planowałam uszyć sobie idealne, ale do września raczej nie będę miała na to czasu... Muszę się zadowolić egzemplarzem z sieciówki. Udało mi się też upolować kremową koronkową sukienkę, której szukałam od jakiegoś czasu, kolejną sukienkę w kwiaty (chyba już ostatnią), sweter w pomarańczowo różowe paski, gorset (myślałam, że już nie znajdę takiego, który nie jest bielizną, ani górą sukni balowej) i ładny żółty lakier do paznokci. Podejrzanie szybko udało mi się skompletować prawie wszystko, czego do szczęścia mi brakowało... Teraz nie pozostaje nic, poza stworzeniem nowej listy. No i dalszym polowaniem na kwiatowe koturny (które za chwile mi się znudzą...).

Przy okazji sukienka, o której pisałam wcześniej. Kiedy ją założyłam, pokochałam jeszcze mocniej. pomysleć, że nie byłam pewna, czy ją kupować... Jak Wam się podoba? Ja ją dosłownie uwielbiam!




sukienka - Deby Debo
chustka i pierścionek - vintage
buty - namiot
torebka - Gucci
bransoletki - Allegro

niedziela, 19 czerwca 2011

Stylowi seniorzy.


Trafiłam na mały artykulik o 29-cio letnim fotografie ulicznym i bloggerze. Ari Seth Cohen na blogu Advanced Style prezentuje swoje zdjęcia zrobione seniorom. Pomysł interesujący i niewątpliwie oryginalny. Jak wynika z oglądalności jego bloga - pomysł genialny. Modni seniorzy są na tyle chodliwym tematem, że owy blog bije rekordy popularności (tak donosi pani Czerkiewicz - autorka tekstu, z którego dowiedziałam się o istnieniu Advanced Style). Ari zachwyca się energią i luzem fotografowanych przez siebie seniorów. Swoje zajęcie tłumaczy tak -  'Jedną z najwspanialszych rzeczy dotyczących starzenia się jest to, że wraz z wiekiem nabywasz pewności w wyrażaniu siebie i swojego stylu'. W tym jednym zdaniu zawiera się sto procent prawdy - widzę to po sobie, po tym jak zmienia się moje spostrzeganie rzeczywistości i siebie. Nie muszę mieć 60 lat, żeby zauważyć to, co się dzieje. Z roku na rok staję się coraz bardziej pewna siebie (co za kilka lat prawdopodobnie będzie nie do zniesienia...), coraz lepiej wiem co lubię, czego nie. Co jest dla mnie dobre, a co niekoniecznie. Poza ewidentnym upływem czasu pomocny jest też Pan Blog. Ciągłe robienie sobie zdjęć daje do myślenia. 
Według Ariego, młodzi mogą garściami czerpać inspiracje od starszych, bo ci 'mają fantastyczny styl i nie boją się eksperymentować'.
Na wybiegach i w kampaniach reklamowych coraz częściej pojawiają się starsi modele i modelki. Co jest zjawiskiem dobrym moim zdaniem.
Oglądanie zdjęć na Advanced Style jest przede wszystkim krzepiące. Dobrze, że istnieją ludzie, którzy są zaprzeczeniem starości w fartuchu przed telewizorem. Hm... Czyli jak dobrze pójdzie przede mną jakieś 50 lat z Panem Blogiem... Interesujące!




kardigan - X-Mail / prezent
koszulka - Moschino / prezent
spodnie - Jennyfer
buty - Allegro
chustka - stargan 
kolczyki - prezent

sobota, 18 czerwca 2011

Błyskotki.

Czytam o talizmanach XXI wieku, czyli o biżuterii ciut inaczej. O tej inspirowanej poprzednimi epokami, magią i kultami. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie przyjrzała się temu pod kątem własnej osoby. Idąc tym tropem zaczęłam rozmyślać o biżuterii ogólnie. Lubię. Szczególnie stare naszyjniki i pierścionki. Poza tym wszystko co duże - kolczyki, pierścionki... Pewnie zauważyliście, że jestem raczej oszczędna jeśli chodzi o nakładanie na siebie błyskotek. Bardzo rzadko decyduję się na więcej niż dwa elementy. Najczęściej wybieram kolczyki + pierścionek/bransoletki. Kiedy pracuję, na ogół zupełnie rezygnuję z ozdób, dla zachowania całkowitej swobody. Na podstawie tego doszłam do wniosku, że jestem większą minimalistką niż myślałam, albo niż byłam kiedyś... Wcześniej nigdy nie rozstawałam się z kolczykami. Od kiedy przekułam sobie uszy stałam się maniaczką kolczykową. Nie da się ukryć, że dalej je uwielbiam, ale jakby się ciut oduzależniłam. Przerzucenie się na buty na pewno było mniej ekonomiczne... Zdecydowanie nie jestem zwolenniczką obrzucania się wszystkim co wisi, błyszczy i ozdabia. Kiedyś chyba bardziej lubiłam choinkowy styl. Teraz wolę zrezygnować w ogóle, niż obwiesić się pierścionkami, wisiorkami i kolczykami. W tej kwestii chyba jednak mniej znaczy więcej... A jak tam Wasz stosunek do biżuterii? 






sukienka - New Look
kurtka i buty - Allegro
chustka i pierścionek - vintage

wtorek, 14 czerwca 2011

Zabawa w modę.

Myśli luźno związane z modą, pisanina na temat i nie do końca. Poruszanie tematów istotnych i tych zupełnie błahych. Trafne spostrzeżenia, totalnie katastrofalne wypowiedzi. Dobre zdjęcia, zapierające dech w piersiach stylizacje i porażki. Gdzieś istnieje granica. Prawdopodobnie dla każdego znajduje się w innym miejscu. Dlatego też wiadomo, że ile ludzi, tyle gustów. Ile stylistów tyle zasad stylu. O gustach się ponoć nie dyskutuje, ale o modzie i owszem. W jakimś miejscu mała moda ustępuje tej na duże m. O ile w jakimś stopniu można łączyć modę i styl, nie wiem czy sam styl dzieli się na ten przez małe i duże s. Prawdopodobnie tak. Czyli można być trochę stylowym, stylowym i stylowym bardzo. Można mieć dobry styl i taki, który powala na kolana. Czy ma sens zabawa w modę, kiedy bawi się z lepszymi od siebie? 











sweter - handmade
spodnie - George / Allegro + Pracownia Maszynoszycie
buty - Wild Diva / Stylowe Butki
chustka, okulary, kolczyki, bransoletki - stragany

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Marynarskie klimaty.

Miałam dziś okazję zobaczyć niezwykły ślub. Pomijając, że mamy poniedziałek, dzień, który ze ślubem mi się nie kojarzy, to wydarzenie miało miejsce w porcie, na jedynym w swoim rodzaju pływadle (czytaj łódka). Nie zwróciłabym pewnie zbytnio uwagi na to, co się działo i dziać miało, gdyby nie fakt, że co chwilę mijały mnie osoby od stóp do głów wystylizowane marynarsko. Przy pierwszych kilku myślałam, że to przyjemny zbieg okoliczności, ale szybko okazało się, że to niewątpliwie zbieg okoliczności być nie może. Ale to przecież niemożliwe, żeby po cichu ktoś zorganizował marynarski festyn... 
Tak więc był ślub - szybki, zabawny, bardzo klimatyczny. Pomysł świetny, pogratulować, pozazdrościć. Gdyby marzyła mi się zmiana stanu cywilnego, chciałabym czegoś równie stylowego...
Oczywiście nie o moim panieństwie, ani o wątpliwym zamążpójściu chciałam dziś pisać. Chciałam wrócić do szeroko pojętego stylu marynarskiego. Stwierdziłam dziś, że jest on zdecydowanie jednym z moich ulubionych. Trwam w miłości do niego minimum trzy lata i codziennie rozkochuję się bardziej. Przede wszystkim zachwyca mnie wizualnie. No i rewelacyjnie się w nim czuję. 
Napatrzyłam się dziś do woli na przeróżne wariacje marynarskie w wykonaniu ślubnych gości. Przyznam, że sprawiło mi to dużo radości. Jako, że panowała całkowita różnorodność, były klasyczne pasiaste koszulki i czerwone trampki, białe spodnie i kapitańskie czapeczki. Od stylowych kombinacji, po przerysowane, a nawet tandetne. Śmiało mogę stwierdzić, że cały ten styl marynarski nawet w wersji bazarowej (w komplecie z wymienioną już obciachową kapitańską czapeczką kojarzącą mi się, nie wiedzieć czemu ze starymi zbokami...) wygląda co najmniej znośnie. Ma w sobie coś, co sprawia, że praktycznie w każdych warunkach się obroni. Tak, jest całkowicie genialny w praktycznie każdej postaci...










kombinezon - French Connection
koszulka- H&M
japonki - Cropp
chustka i pierścionek - vintage
bransoletki i kolczyki - stargany

środa, 8 czerwca 2011

Wygodnie.

Zastanawiam się czemu stare dresowe spodnie zostały uznane synonimem totalnej wygody. Starałam się to zrozumieć, na swój sposób przetestować (na swój sposób, bo nie posiadam czegoś takiego jak stary, wysłużony dres. W liceum kupiłam sobie dresowy komplet i przez te wszystkie lata miałam go na sobie góra trzy razy...), ale nic z tego. Szczytem wygody i ciuchowego lenistwa w moim przypadku jest paradowanie w spodniach od piżamy i w zależności od temperatury i pory roku - top lub bluza z kapturem ( ta ostatnia zarezerwowana jest też na specjalne okazje). Jednak ochotę na tego typu strój mam bardzo rzadko. Zazwyczaj, kiedy jestem chora lub planuję jakieś większe (znaczy gigantyczne) sprzątanie. Przyznam jednak, że nie czuję się wtedy wcale komfortowo. Nie mam oporów, żeby w piżamie chodzić po podwórku, wyjść do sklepu bez makijażu, czy w stroju 'roboczym' (włączając te typowo remontowe z malowaniem oczywiście). Ale zwyczajnie nie lubię tego rodzaju wygody. Dziwię się za każdym razem, kiedy słyszę lub widzę, że ktoś wraca do domu i automatycznie wskakuje w dresik (lub jakąś jego odmianę). Ja nie lubię nawet połączenia jeansów z bluzą z kapturem... W wersji codziennej rzecz jasna, na mojej liście okazji istnieje kilka drobnych, na które pozwalam sobie na założenie tego mundurka, ale niezbyt często. Mam substytuty 'wygodnych podstaw'. A jak sprawa wygody wygląda u Was? Kapcie i dres, czy raczej legginsy i kardigan?

Oto dowód na istnienie bluz w mojej szafie. I maksimum sportowo-wygodnego stylu, na które mnie stać.








bluza - Silver Dagger
szorty i okulary - Diverse
japonki - Cropp

wtorek, 7 czerwca 2011

Czas na kostium.

Czerwiec zaczął się upalnie, dając nam do zrozumienia, że najwyższa pora rozejrzeć się za kostiumem kąpielowym. 
Jakie macie typy na ten sezon? Jednoczęściowy, czy bikini? Ja lubię się opalać, więc najczęściej decyduję się na bikini. Jednoczęściowe wyciągam przy okazji wyprawy na basen, albo szybkiej wieczornej kąpieli w morzu. 
Od kilku sezonów kuszą nas wszelkiego rodzaju jednoczęściowe cuda o nieregularnych fasonach i kształtach. Tam jakieś wycięcie, tam dziura... W tym roku znowu proponują nam niekonwencjonalne formy, plątaninę ramiączek, wycięcia i wiązania. Jest na co popatrzeć i zdecydowanie jest w czym wybierać. Te oryginalne, bardzo wymyślne i kolorowe kostiumy sprawdzają się równie dobrze na plaży, jako podstawowy element stylizacji, jak i na ulicy, czy w klubie - zastępuje top i niewątpliwie stanowi efektowną część stroju. Warto się zastanowić nad tego typu szalonym kostiumem. Szczególnie, że kuszą wzorami, fasonami i kolorami...
Jeśli chodzi o bikini, wybór jest równie wielki. Mamy do wyboru wszystkie kolory tęczy, paski, kropki, kwiatki, wzory. Kolejny podział przeprowadzamy pod względem fasonu. Tradycyjne wiązane trójkąty, bez ramiączek, pushupy... Z falbankami, kokardkami, guzikami, marszczeniami. Decydując się na bikini, mamy do wyboru każdą możliwość. Wszystkie chwyty dozwolone.
Mnie w tym sezonie kusi marynarski (od czterech lat szukam idealnego i jakoś nie mogę trafić, zawsze po drodze decydując się na inny), kobaltowy i jakiś jasny. Przez ostatnie dwa sezony chciałam błyszczącego złota, ale teraz bardziej skłaniam się w stronę beżu, delikatnego opalizującego, kremowego... Ta jasna pozycja jawi się na razie mgliście.













koszulka - Japan Style
szorty - Aeropostale
buty - Allegro / Baleno
bransoletki - stragany