wtorek, 30 kwietnia 2013

Bluzy i takie tam...


To już 550 raz odpalam edytor, wrzucam zdjęcia, piszę... To już 550 post. Szybko leci. Lubię te wszystkie okrągłe sprawy... I dziś znowu jest taka okazja. Powinno być spektakularnie. Jakoś inaczej, lepiej, bardziej... Okazało się, że nie mam w zanadrzu żadnych super zdjęć. Nie mam nic ekstremalnego, szalonego, odmiennego. Mam tylko trochę tak zwanych zwyklaków. Za chwilę kolejna okazja, której postaram się nie zmarnować... Tymczasem jest bluza. W sumie to samo w sobie jest dość ciekawe, bo bluzy noszę już niezwykle rzadko. Jeszcze jakiś czas temu byłam bluzową maniaczką. Uwielbiałam te z kapturem, w fajne wzory... Potem mi się całkowicie przejadły. Większość sprzedałam i zostawiłam sobie tylko te najlepsze. Czuję, że nadeszła pora, żeby je tu wszystkie po kolei zaprezentować. Dla odmiany. Zacznę od dziś. Minęło już tyle czasu, że moja niechęć odpuściła. W końcu ile można się dąsać?
 
 



poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Posiedzę, popatrzę, czyli świat zza ciemnych okularów.


Z całej długiej listy moich obsesji, rzeczy które lubię, bez których nie mogę się obejść, na których punkcie mam bzika, o okularach przeciwsłonecznych mówię (i piszę) najmniej. Nie wiem dlaczego, bo przecież są bardzo, bardzo wysoko na mojej liście. Uwielbiam się za nimi chować. Zawsze lubiłam duże, potem do dużych doszły klasyczne, trochę retro. Jak doskonale wiecie raczej się z nimi nie rozstaję. Prawdopodobnie połowę zdjęć mam właśnie w okularach. Tych blogowych również. 
Okulary dają wiele swobody. I nie mam na myśli tego, że ukrywają zmęczenie, podkrążone oczy, czy brak makijażu. Chodzi mi o swobodę obserwowania świata. Uwielbiam patrzeć. Mogę bez skrępowania obserwować reakcje, ukradkowe spojrzenia. Często mam przy tym dużo zabawy. Jak choćby ostatnio w Trójmieście... Zdawałoby się, że nie jestem jakaś szczególnie szokująca. Przynajmniej w moim mniemaniu. Śmieję się, że mój futrzany kołnierz to awangarda, ale to TYLKO śmiech... Coś w tym wszystkim jednak było, bo zdaje się, że nie przeszłam niezauważona. Odwracali się panowie, panie, bez względu na wiek. Mała dziewczynka mnie rozczuliła, bo powiedziała, a raczej wypiszczała do mamy, że wyglądam jak księżniczka. To na mnie działa... Okazało się, że jestem w typie starszych panów i kibiców Arki. Okazało się też, że jestem inna niż ulica. I cieszę się z tego ogromnie! Po co mi okulary, skoro nie chcę niknąć w tłumie? Nie dlatego, żeby się ukryć. Absolutnie! To dlatego, żeby wydawało się, że mnie nie ma, że nie widzę, nie patrzę... Złudzenie, to taka gra...







sobota, 27 kwietnia 2013

Majówka, czyli...


Majówka, czyli tradycyjne już ochłodzenie... Futro dzielnie służy. Miało już dostać eksmisję z wieszaka, ale na szczęście nie zdążyłam z porządkami. Jak widać chroniczny brak czasu ma swoje plusy! Pomyśleć, że zawsze tak strasznie na niego narzekam... Ten zestaw, którym się dziś z Wami dzielę, nie jest dzisiejszy. Ma jakieś dwa tygodnie, chociaż właściwie miał być wykorzystany w zimie. Chodziło mi po głowie połączenie tej spódniczki z panterką. No i korzystając z ostatniej (tak myślałam) chłodniejszej pogody wskoczyłam w całość. Potem zrobiło się ciepło i myśl o publikowaniu tego typu zdjęć wydała mi się zwyczajnie niestosowna. No bo jak wrzucać takie zdjęcia, kiedy jest ciepło. W lecie, to już szybciej. Jako urozmaicenie, odskocznia od przewiewnych sukienek i gołych nóg... Ale nie, kiedy ledwo zrobi się ciepło. Każdy, oglądając te wszystkie warstwy, będzie miał odruch wymiotny, bo przecież pragnie już czegoś zupełnie innego! Teraz, kiedy jednak znowu jest zimno (chociaż zdaje się, że tylko u mnie!), postanowiłam szybko puścić te zdjęcia w świat. Mam jednak nadzieję, że to już ostatni zestaw tego typu do listopada... Chyba, że wykopię coś jeszcze na dysku, innej opcji nie widzę. 







Wild stones.









czwartek, 25 kwietnia 2013

Sinsay - otwarcie w Gdańsku.


Zostałam zaproszona na otwarcie sklepu Sinsay w Alfie, za co z tego miejsca serdecznie dziękuję.  Wczoraj więc spakowałam wszystko, co było mi niezbędne i udałam się w podróż do Gdańska. Ku mojej wielkiej radości pogoda sprzyjała wycieczkom, komunikacja miejska z kolei prawie mi sprzyjała, więc dotarłam do celu z niewielkim tylko opóźnieniem. Na miejscu czekał na mnie sklep wypchany po brzegi, a przed drzwiami stały tłumy czekających na ogólne otwarcie. Cieszę się, że miałam ten przywilej i przed otwarciem drzwi mogłam prawie spokojnie przyjrzeć się kolekcji, bo potem graniczyłoby to z cudem. Liczba osób na metr kwadratowy zdecydowanie przewyższała moje przyzwyczajenia, ale dzielnie przeciskałam się przez sklep w poszukiwaniu najbardziej interesujących rzeczy. Nie mogłam się oprzeć okularom przeciwsłonecznym, bo może nie wiecie, ale mam fioła na ich punkcie! Zdążyłam dotrzeć z wybraną parą do kasy przed natarciem tłumu i w ten sposób stałam się szczęśliwą posiadaczką paragonu numer 13. Zawsze niezwykle lubiłam tę liczbę... Potem drzwi się otworzyły i to był widok kosmiczny. Zaludnienie wzrosło, komfort poruszania zmalał, ale atmosfera była przednia. Konkursy, muzyka, dobra zabawa i same uśmiechnięte twarze. Wśród nich kilka znanych z internetu, bardzo sympatycznych. Był automat do robienia zabawnych zdjęć i stanowisko do malowania własnych toreb. Do pierwszej atrakcji się nie dopchałam, ale przy torbach miałam więcej szczęścia i stworzyłam własną. Szybciutko, bo kolejka była spora, ale mi się udało...


 Teraz kilka zdjęć rzeczy, które mi szczególnie wpadły w oko:


















 
Może gdybym nie była tak oszołomiona zapamiętałabym więcej szczegółów. Skupiłabym się bardziej na rozpoznawaniu i poznawaniu blogerek z Trójmiasta. Ale jednak byłam oszołomiona. I to bardzo. Bo o ile Cezik chce uciec z sieci, to ja chyba nie jestem na to gotowa. Jest mi tu w tym małym wirtualnym świecie doskonale. Może jestem bardziej aspołeczna, niż mogłoby się zdawać. A może po prostu trochę odwykłam od tłumów? Tak czy inaczej to było świetne doświadczenie, coś zupełnie nowego i ciekawego. Mam nadzieję, że tego typu okazji z czasem będzie więcej. Tymczasem zostanę tutaj. Chociaż życzyłabym sobie częściej bywać w Trójmieście. Jest tam coś ulotnego, co niezwykle mnie pociąga... 
Niestety nie miałam możliwości zrobienia sobie zdjęć na miejscu, więc na szybko pstrykałam je przed wyjazdem, oto efekt:







+ zoom na buty i dodatki: