W całym domu pachnie mandarynkami, choinka dumnie pręży się wystrojona bombkami, światełka i świeczki przytulnie zalewają wnętrza ciepłym światłem. Siedzę z dużym kubkiem grzanego wina, w tle leci Christmas Time with Magnolia Jazzband, moje tegoroczne odkrycie. W zasadzie mogłabym się spinać, bo okna nie są umyte (a przecież wiadomo dla kogo je myjemy przed Świętami), coś tam jeszcze jest do posprzątania, coś do ugotowania, paznokcie do pomalowania. Nie wiem co ubiorę, muszę jeszcze popakować prezenty i zadzwonić do paru osób. Siedzę sobie jednak spokojnie, piszę i spoglądam co jakiś czas na moją piękną kulę śnieżną, z której zerka na mnie uśmiechnięty aniołek. Oczywiście potrząsam nią i cieszę się tymi błyszczącymi drobinkami, które wirują i powoli opadają, mam do tego wynalazku niezwykłą słabość. Siedzę i najzwyczajniej w świecie jestem szczęśliwa. Udało mi się chyba opanować do perfekcji czerpanie radości ze świątecznej atmosfery.
środa, 23 grudnia 2020
wtorek, 1 grudnia 2020
Magia grudnia.
Dziś, żeby oderwać się od dręczących myśli o zimie, całą swą energię przekułam w magię. Tak, dobrze słyszycie, w magię. Rozwiesiłam w oknach światełka, wyciągnęłam pudła pełne świątecznych wspaniałości - kubków, bombek, choinek, śnieżnych kul i innych klimatycznych drobiazgów. Odpaliłam świąteczne przeboje, zapaliłam lampki, pachnącą świeczkę i otworzyłam moje ulubione Dominosteine (czyt. te doskonałe kostki w czekoladzie z piernikiem, marcepanem i galaretką , to takie dobre, że można umrzeć ze szczęścia, serio!). No i stało się. Dom zrobił się przytulny, klimatyczny, ciepły. Gdyby nie antybiotyk, uczciłabym to grzanym winem, to byłaby idealna wisienka na tym świątecznym torcie, ale przecież nie mogę wszystkiego super zrobić jednego dnia. Chyba.