środa, 11 listopada 2020

Małe rzeczy.

 

Pomyślałam ostatnio, że nie mogę doczekać się zimy.

Ledwie ta myśl zaświtała mi w głowie, pojawiła się druga, niczym grom z jasnego nieba, stanowcza i karcąca. Zmusiła mnie do refleksji. 

Mówiąc, że nie mogę się doczekać, sprawiam, że tu i teraz przestaje być ważne i wartościowe. 

A w rzeczywistości jest ważne. Tak jak każdy jeden dzień, bez względu na to czy jest letni, zimowy czy wiosenny. Każdy jest wartościowy, a przynajmniej powinien być. Naszym zadaniem jest uczynić wszystko, żeby właśnie taki był. Naprawdę nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Kurczowo się trzymam myśli, że każdy dzień może być tym ostatnim. Jakkolwiek to brzmi. Wiecie przecież, że im dłużej czekamy na przyszłość, tym będzie ona krótsza. No i czy odważymy się tak naprawdę żyć i czerpać z niej garściami, jak już nadejdzie? Czy w ogóle ją zauważymy? A może po prostu obudzimy się pewnego dnia w fotelu, odgarniemy z czoła siwe włosy i spytamy samych siebie, jak to, kiedy to się stało, kiedy minęło? Bardzo lubię jedno zdanie. Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś, jest o wiele później, niż Ci się wydaje. To ks.Kaczkowski.

sobota, 7 listopada 2020

Dobre momenty.

 

Świat stanął na głowie. Chciałam coś napisać, wyrzucić to z siebie, jednak zdaje mi się, że większość została już powiedziana. Ładniej, dosadniej, lepiej, nie wiem. Mi zwyczajnie zabrakło słów. Było mi smutno, byłam rozżalona, wkurzona, zła, rozbita. W zasadzie jeszcze cały czas jestem, ale wiadomo, czas robi swoje. Pozwala się oswoić, otrząsnąć, wykrzyczeć. Oswoić. Cholera. Brzmi jakby się miało urządzać w tej czarnej dupie. Faktem jednak jest, że każdy absurd powtarzany systematycznie nabiera zwyczajności. Osłuchasz się, opatrzysz i już jakby wrażenia nie robi. Niby. Bo kiedy granice absurdu coraz bardziej się zaciskają, trudno mówić o normalności. Myślę też, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że tak trudno to zaakceptować. Trudno poskładać się do kupy i zupełnie normalnie funkcjonować. Mi jest trudno. Żeby nie zwariować z tej bezradności, żeby na chwilę się oderwać, trochę wyciszyć, wróciłam do jednego z najbardziej wakacyjnych dni tego lata. Teraz zamykam oczy i jestem na jednej z najpiękniejszych plaż półwyspu. Słońce, błękitne niebo, cisza.