czwartek, 28 czerwca 2012

Beżowa mięta.

Nie myślcie, że dałam się zwariować mięcie. Nic z tych rzeczy. Kolor jak kolor, jeden z wielu ładnych. No i beż. Taki sobie, beż, który lubię. Polubiłam też połączenie tych dwóch kolorów. Przyjemne moim zdaniem. Kiedyś wybierałam miętę z brązem (nadal uważam, że to mistrzowskie połączenie), teraz kombinuję. Kombinowanie jest dobre. Właśnie rozpoczęłam z nim przygodę. Z tym kombinowaniem. Efekty zabaw oczywiście będą publikowane tutaj. Po to przecież mam tego mojego bloga, własne pole eksperymentalne, czyż nie? 






7 komentarzy: