sobota, 9 czerwca 2012

Chaotycznie, na wyjeździe.

Nie było mnie tu od tygodnia, może ktoś zauważył. Trochę się wydarzyło, choć żadne znaczące zmiany nie zaszły. Spełniłam swoje małe marzenie, kurier przywiózł mi nowe buty, byłam na jakiś czternastu spacerach z Rupertem, zdążyłam się zakochać. Przelotnie. W kliku drobiazgach, w kilku większych sprawach.  Oglądałam dwa mecze. Patriotycznie - w biało-czerwonym stroju. Coś mnie podkusiło i ubrałam adidasy. Tradycyjnie mnie obtarły. W przeciwieństwie do obcasów, w których biegałam po Gdyni... Zdjęcia są z Gdyni właśnie. Z mojej małej wycieczki. Długo mogłabym pisać o tym, jak bardzo wszystko mi się podobało. Takie są uroki wolnych dni. Szczególnie jeśli ma się ich tak mało. Mogłabym również rozpisać się o piłkarskich emocjach i wrażeniach, ale tym zajmę się za kilka dni. Jutro wrócę i się rozpiszę. Skoncentruję się na jednej rzeczy i będę może mniej chaotyczna. Teraz uciekam na mecz. Mówiłam Wam już, że lubię piłkę nożną?










11 komentarzy: