wtorek, 5 grudnia 2017

Blonde!


Takie z nas pokręcone istoty, że zawsze chcemy mieć to, czego aktualnie nie mamy. Blondynki chciałyby mieć ciemne lśniące włosy, szatynki widziałyby się w wersji blond, dziewczyny z prostymi włosami oddałyby wszystko za piękne loki, a te z lokami walczą z prostownicą.
Nie zaskoczę nikogo, jak teraz powiem, że zawsze marzyłam o lokach i rzecz jasna - o blondzie (niekoniecznie w pakiecie).
Przez jakieś dwadzieścia lat przetestowałam różne wałki, papiloty i jak tam jeszcze się zwały te cuda, które miały przemienić mnie w chodzące cudo. Na ogół kończyło się podobnie - nie wyglądałam jak hollywoodzka piękność. Ba, podobno nawet do takiej zwykłej piękności zazwyczaj było mi daleko. Do pewnego momentu moje włosy były tak niepodatne, że bez względu ma ilość pianek i godzin trzymania tego dziadostwa na głowie, po trzydziestu minutach wyglądałam jak obsikana owca. Niezrażona podejmowałam kolejne próby. W sumie to kilka razy nawet wyglądałam nieźle...
Później przyszedł czas na zabawę z kolorem. Oczywistym było, że na pierwszy ogień poszło rozjaśnianie. Musiałam być blondynką, nie było innej opcji. Powoli, aczkolwiek systematycznie, się w nią przemieniłam. Było fajnie, osobiście byłam całkiem zadowolona. Tyle, że włosy rosną mi na tyle szybko, że cholery dostawałam z odrostami. Jednak powrót do naturalnego brązu wydawał mi się szalenie nudny. Tyle farbowania, żeby wrócić do punktu wyjścia? No bez jaj... Wybór padł na czerwień. Początkowo naprawdę bardzo czerwoną. Co też było całkiem fajne. Lubiłam ten kolor, póki nie ściemniał. Podobno rudy do mnie pasował, że niby do charakteru czy coś, więc kolejnym wyborem była marchewka. Lubiłam się w tej wersji. Ale przecież nie mogłam być wiecznie ruda. Wróciłam do blondu. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego mnie do niego ciągnie. Serio, po prostu nie mam bladego pojęcia. Jak tak sobie o nim pomyślę, to mi się zaraz coś w mózgu przestawia - a może by...
Jeszcze nie teraz. Wystarczająco długo nie miałam mojego brązu. Cierpliwie czekam, że blond odrośnie, przy okazji zapuszczając włosy. Powolutku wracam do naturalnego stanu rzeczy. Ciekawe ile wytrzymam jako długowłosa szatynka.
Ten blond ze zdjęć to takie trochę oszustwo. Trochę szanujmy wspomnienia, trochę co by było gdyby. To była jesień 2015. Dosyć wczesna, pamiętam, że było mi bardzo ciepło. (tak mam pamięć do takich głupich, zupełnie nieistotnych rzeczy) Wtedy jakoś je pominęłam. Rok temu (zdaje się, że dokładnie rok) chciałam je wrzucić, nawet to zapowiadałam na Facebooku, ale też coś nie wyszło. Teraz przypadkiem się na nie natknęłam. Być może nie pamiętacie, że tak wyglądałam, może nie wiecie. I wiecie co? Kiedyś do tego wrócę.










2 komentarze:

  1. Ładnemu we wszystkim ładnie, więc czy będziesz blondynką czy szatynką z długimi włosami będzie to zachwycające :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń