niedziela, 16 października 2016

Kiedy spełnia się marzenie...


Dobry wieczór, dzień dobry... Kolejny raz staram się przełamać ciszę. Kolejny raz wracam i znów mam nadzieję, że tym razem to już tak na poważnie. Powinnam mieć coś na swoje usprawiedliwienie i to coś konkretnego, bo przecież na tym polu konkretnie daję dupy ostatnio (jeśli ostatnio może obejmować cały obecny rok...). Mogę starać się tłumaczyć, wyjaśniać, obiecywać, że już będę grzeczna, ale tak właściwie czy to miałoby jakiekolwiek znaczenie?
Na swój kolejny powrót przygotowałam masę zdjęć z mojej urodzinowej wycieczki. W ramach prezentu na moje ostatnie dwudzieste urodziny dostałam spełnienie jednego z moich marzeń. Coś niesamowitego! Uważam, że nie można życzyć nikomu nic lepszego niż spełnienia marzeń, bo tam zawiera się wszystko, czego dana osoba pragnie, potrzebuje, o czym śni... I to jest piękne. Ale kiedy nagle twoje marzenie, które od niepamiętnych czasów jest odkładane na później, staje się biletem, wyznaczoną datą i godziną,  faktem i w końcu cudownym wspomnieniem - to jest magia! I tak oto rejs promem do Karlskrony został odhaczony. Byłam tam prawie dwadzieścia lat temu. Kosmos. Dziś jestem pewna, że jeszcze tam wrócę. Właśnie minął miesiąc, a mi wciąż brakuje słów. Było pięknie, połowa września, upał jak w środku sezonu, czysto, wszędzie woda, spokój, dla mnie bajka. Moja bajka! Nie będę przedłużać. Z każdą chwilą, którą spędzam nad tymi wspomnieniami, jeszcze bardziej chcę tam wrócić. Moje serce jest chyba trochę skandynawskie... Zostawię Was ze zdjęciami. Mam nadzieję, że uda się Wam dzięki nim poczuć magię tego miejsca. 
Dajcie znać, czy ten wielki błękit do Was również przemawia, chciałabym wiedzieć, czy tu jeszcze jesteście. Z tego miejsca przepraszam wszystkich, których zawodzę swoją ciszą. To beznadziejne, wiem!


































































4 komentarze: