sobota, 2 grudnia 2017

Hello December!


Grudzień. Koniec roku zbliża się wielkimi krokami. Za kilka chwil zaczniemy rozmyślać nad przyszłorocznymi planami i postanowieniami. Jednak zanim to nastąpi, będziemy musieli spojrzeć w twarz tym tegorocznym. Czy się udało, czy wystarczająco się staraliśmy, czy nie straciły na ważności? Może nie starczyło zapału, może wszystko uległo zmianie, a może plan został wykonany w 120%? Czy było dobrze, czy ten rok był dla nas dobry i czy sami byliśmy dobrzy dla siebie. Czym może zaskoczyć nas kolejny, o czym skrycie marzymy, czego pragniemy najbardziej na świecie. Czy jesteśmy szczęśliwi, albo przynajmniej na dobrej drodze do szczęścia? I czy potrafimy szczerze odpowiedzieć sobie na te i wiele innych pytań, które możemy zadać sobie przy tej okazji. Bez ściemniania, bez owijania w bawełnę, bez wymówek. Szczerze.
 Końcówka roku to także garść myśli o Sylwestrze - gdzie, z kim, w czym, jak? Jest przecież tyle fantastycznych możliwości! Przyznam, że moje Sylwestry nigdy nie były szczególnie szałowe. Ha! Udało mi się nawet kiedyś zaliczyć takiego z Polsatem, w piżamie z butelką taniego szampana. Chyba nigdy nie zasnęłam przed północą, ale ręki sobie nie dam uciąć. W zeszłym roku pierwszy raz w życiu spędziłam Sylwestra w górach. W tym roku plan jest taki sam. Ok, plan jest zbliżony. Odpadają rozważania gdzie, z kim to mniej więcej wiem, pozostaje pytanie w czym. Tyle możliwości, szafa pęka w szwach, gdzie nie spojrzę - cekiny. W sumie nie mam najmniejszych problemów z tym związanych. Bardzo komfortowa sytuacja. Mam dziwne przeczucie, że bez względu na to, czy ubiorę błyszczącą sukienkę, dres, czy spodnie od piżamy, będzie świetnie. 
Póki co zostaję jednak nad morzem, wskakuję na najwyższe obroty i koncentruję się na blogu. Jeszcze cały czas brakuje mi sporo postów, cholera. Ale jest grudzień, magia Świąt, kawa w świątecznym kubku, świąteczne swetry i wpadające w ucho melodie (świąteczne rzecz jasna), to czas kiedy spełniają się marzenia, jak się bardzo, bardzo czegoś chce, to się musi udać, czyż nie? W końcu jak nie w grudniu to kiedy? Ok, w moim wypadku we wrześniu, ale to inna bajka.




















2 komentarze: