poniedziałek, 4 kwietnia 2022

Zima.

 

Była sobie zima. Była krótka i intensywna. Piękna, pełna śniegu. Idealna, biała zima, jak z obrazka. Taka, o której marzymy i taka, jaką sobie wyobrażamy, kiedy o niej myślimy.

Zaczynałam już chyba dziesięć razy, za każdym razem odpuszczałam. Brakowało mi pierwszego zdania, dobrego wstępu, przywitania. Pierwsze zdanie, cholera, wiem, co ma być dalej, ale ten początek... Bo niby co - kolejny raz witam po przerwie, witam po kolejnej przerwie, cześć, dzień dobry, o, siema!, jakże ten czas szalenie pędzi, na chwilę wyszłam, minęło pół roku (dobra, przesadzam, minęły cztery miesiące, cztery i pół, jeśli mam być drobiazgowa). Bez sensu. Nuda. Zaczęłam więc od końca i chyba to mam. Chyba.

Za mną kolejna zima w górach. Minęła mi szalenie szybko i odnoszę, wrażenie, że nie zdążyłam się nią w pełni nacieszyć, ale to już przestało mnie dziwić. Zawsze chcę więcej. Zima minęła szybko, ale była bardzo dobra. Śnieżna i bardzo pracowita. Biała i piękna. Udało mi się chyba zrobić wszystko, co sobie zaplanowałam. No i przede wszystkim bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Dziś mogę przyznać, że trochę się jej bałam. Obawiałam się, czy sobie poradzę, czy to mnie jednak wszystko w pewnym momencie nie przerośnie, nie powali na łopatki, nie przeżuje i wypluje... Z lekkim zdumieniem jednak, mogę przyznać, że zupełnie niepotrzebnie się martwiłam. Oczywiście, byłam zmęczona i myślałam, że zwariuję, ale to w takim stopniu do wytrzymania. Słowem - dostałam w dupę zdecydowanie mniej, niż oczekiwałam. Świetne uczucie. Jak już nie dałam pokonać się pracy, postanowiłam zmierzyć się ze swoimi strachami na stoku i na tym polu również odnotowałam małe zwycięstwo. Znowu poczułam radość z jazdy, a trochę w to nie wierzyłam. Bałam się, że ta moja trauma będzie ze mną już zawsze, że urośnie do monstrualnych rozmiarów i całkowicie mnie zablokuje.  Jednak kolejny raz okazało się, że wszystko siedzi w głowie, że wszystko się da przerobić przy odpowiedniej ilości pracy. Odczarowałam narty i na fali brawury wskoczyłam na deskę. Ostatnie próby były conajmniej rozczarowujące i zastanawiałam się czy to w ogóle ma sens. Miało. Potrzebowałam czasu, czasu i odpowiedniego momentu. To zabawne, bo nagle moje buty narciarskie nie były kosmicznie niewygodne, narty zdecydowanie za szybkie, a deska w ogóle do dupy. Do teraz, na myśl o tym wszystkim, uśmiech nie schodzi mi z twarzy. To zdecydowanie największa radość i sukces tego sezonu. Cudowne uczucie. 

Do pełni szczęścia brakowało mi kilku zdjęć. Pod koniec pobytu, zupełnym przypadkiem, ewentualnie szczęśliwym zrządzeniem losu, udało mi się zrobić zdjęcia, które chodziły mi po głowie przez całą zimę. Kiedy już straciłam nadzieję, znalazłam perfekcyjną lokalizację. Jak na zawołanie przez całą noc sypał śnieg i rano obudziłam się w cudownej śnieżnej krainie z bajkowym obrazkiem za oknem. 

Tymi zdjęciami chciałam powitać Was po powrocie. Ależ się na to cieszyłam! Jednak wystarczyło oddalić się odrobinę od Krynicy, żeby zrozumieć, że ten pomysł może nie być aż tak atrakcyjny, gdyż na świecie panowała już wiosna. Pojawiały się pierwsze kwiatki, świeciło słońce, ludzie zrzucali już z siebie grube kurtki i futra. Śnieg przestał być w cenie. Wróciłam do domu i już prawie pogodziłam się z myślą, że te zdjęcia będą musiały jednak jeszcze poczekać. Skoro biegałam po ogrodzie w klapkach i koszuli, to jakoś mi tak średnio pasowała ta cała zima. Straciłam koncepcję i zapał, znowu nie wiedziałam, jak chcę zacząć.

Aż tu nagle, zupełnie nieoczekiwanie, zaatakowała mnie śnieżyca. Śnieżyca, na Półwyspie, prawie w kwietniu. Może się niby zdarzyć. Poszłam spać i obudziłam się... w zimowej krainie! Jastarnia była biała, zimowa, przykryta śniegiem i zimna, zimna jak cholera. Zima wróciła.

Można powiedzieć, że zupełnym przypadkiem, ewentualnie szczęśliwym zrządzeniem losu, zdjęcia, które chodziły mi po głowie przez całą zimę, otrzymały swoje pięć minut. Marznie mi teraz tyłek, ale w gruncie szalenie się cieszę, bo jest tak, jak chciałam, mniej więcej tak, jak to sobie wyobraziłam. Teraz, tymi zdjęciami właśnie, bardzo chętnie ją pożegnam.  To była świetna zima, szalenie dużo mi dała. Teraz czas na wiosnę.

Zimo, do zobaczenia za rok!












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz