czwartek, 8 sierpnia 2013

Gliwice, Gliwice!


Słyszałam, że jeśli umiera ktoś bliski, na zawsze żyje w naszym sercu. Podobnie wygląda sprawa z Gliwicami. Chociaż one nie umarły. Są i mają się świetnie (z tego co zdążyłam zobaczyć). Odszedł (choć zdecydowanie nie w niepamięć) mój czas tam. Moje mieszkanie, życie, cały świat. Wszystko wróciło na Półwysep. Zabrałam ubrania, których wtedy wcale nie było dużo, marniutką kolekcję butów, wszystkie książki, pamiętniki, zgromadzone bzdety, zawartość komputera, zdjęcia i masę wspomnień. Ciężko było zostawić wszystko, czego zabrać się nie dało. Myślałam, że z czasem wszystko trochę wyblaknie. Miałam nadzieję, że zacznę tęsknić ciut mniej. Zdaje się, że nic z tego. Wróciłam po pierwszej od czterech lat wycieczce i jestem rozdarta tak samo jak wtedy, krótko po maturze. I teraz jestem pewna, że to się nie zmieni. Zostawiłam tam część siebie. Rzecz nie do odzyskania. Z kolei Gliwice wrosły we mnie. Gdziekolwiek bym nie była (choć zapewne przeważnie będę na morzem, taki typ), będę nosiła je ze sobą. Jestem szczęśliwa, że mogłam tam znowu być, spać, spacerować. Wyglądać przez okno na drzewo, które wcale się nie zmieniło. Mijać zupełnie obce twarze, spotykać te znajome... Odkrywać nowe miejsca, uśmiechać się do starych. Jestem szczęśliwa, że kiedyś mnie tam wywiało. To wywróciło moje życie do góry nogami. Może byłoby mi lepiej, gdybym nie miała za sobą tej przygody, ale cieszę się, że stało się tak, nie inaczej.









 Na zdjęciach widzicie moją szkołę (LO nr 1) i fragment wnętrza Manufaktury Cupcakes.

4 komentarze:

  1. Och...aż się łezka w oku kręci...Ja za trzy miesiące, po prawie 7 latach wracam na stare śmieci :) nigdy nie wiadomo gdzie Cię los ciśnie, ale zwykle będzie to coś miłego, choć nie zawsze jesteśmy tego świadomi :) Pozdrówka dla Ciebie i najlepszej JEDYNKI ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Sukienka i buciki są super, bardzo fajny post i blog:)
    Obserwujemy i lubimy się na FB?
    Pozdrawiam Serdecznie
    http://zocha-fashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń