piątek, 18 listopada 2022

Zdjęcia z wakacji.

 

Moje pierwsze skojarzenie ze szczęściem, to wolny słoneczny dzień spędzony na plaży. Bez patrzenia na zegarek, bez jakiegokolwiek muszę czy powinnam. Letni dzień, słońce muskające skórę, ciepła morska woda. Plażowy zestaw, którego nie powstydziłaby się dziesięcioletnia  ja. Mokry ręcznik, woda skapująca z włosów, książka, szum fal, bułka z roztopionym od gorąca serem. Piasek parzący stopy, brak zasięgu i perspektywa całego fantastycznego dnia na plaży!

Nawet jeśli ma to być zaledwie kilka godzin, jest to czas, który ładuje mi akumulatory na długo. Czas, który sprawia, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie trzeba mi zupełnie niczego więcej. Słońce i woda, delikatny wiatr, gdzieś w oddali skrzeczące mewy. Jak tak się nad tym zastanowię, to okazuje się, że w tej kwestii nigdy nic się nie zmieniło. Jak byłam mała to też było dla mnie największym szczęściem. Spędzałam na plaży prawie całe wakacje. Budowałam zamki, grałam w piłkę, rzucałam frisbee, coś czytałam, jadłam kanapki, owoce i skubałam słonecznik. Najważniejsze jednak były dla mnie zawsze kąpiele w morzu. Nigdy nie miałam ich dosyć. Wychodziłam z wody już jako meduza, rozmoczona i sina, szczękająca zębami, ale z uśmiechem od ucha do ucha. I nigdy z plaży nie wyrosłam. Kiedy teraz na niej jestem, jest dokładnie tak samo. Plażowa sukienka, kostium, ręcznik, coś do czytania, kanapki, woda, frisbee i jakiś dmuchaniec do wody. W wodzie siedzę, aż mi się skóra pomarszczy, jak Denisowi Rozrabiace w kapieli (to jeden z filmów mojego dzieciństwa!), moczę się jak ta meduza, skaczę, piszczę, wyleguję się na materacu, rzucam frisbee. Potem biegnę na ręcznik, czytam aż mi wyschnie kostium i jestem gotowa na drugą, trzecią, czwartą turę. I zawsze mi na tej plaży za krótko. 

Teraz, kiedy przeglądam te zdjęcia, widzę wyraźnie, że szczęście nie ma wieku. Kiedy myślę o swoich wyczynach na plaży, widzę tego brzdąca którym byłam. Wtedy nawet bardziej się wstydziłam, że ktoś będzie się ze mnie śmiał, że pomyśli, że jestem głupia albo gruba. Dziś jest mi to zupełnie obojętne. Szczególnie po walce, którą ze sobą stoczyłam, żeby znowu jakoś czuć się w kostiumie. Żeby zaakceptować, chociaż w małym stopniu, że jest jak jest. A że cieszę się jak dziecko skacząc przez fale? To jest radość życia, której każdemu życzę. 

Zapraszam więc na obrazkową opowieść o szczęściu. Wspomnienia z wakacji zamknięte w tej garści zdjęć. Odrobina ciepła i słońca, kiedy za oknem szaleje zamieć śnieżna. Tak, zdjęcia, przy których można się ogrzać. Albo pośmiać. Powspominać lato i pomarzyć o kolejnych wakacjach.






































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz