poniedziałek, 8 września 2014

Melancholijny.


Miało być optymistycznie. W zasadzie tak właśnie powinno być. Sprzyjają temu zdjęcia, zachód słońca, kolory, które na siebie włożyłam. Słowem - wszystko! Nawet ta usapana mordeczka Ruperta. Zamiast tego znowu dopadła mnie jakaś melancholia. Może to przez ten ciepły wieczór, który widać na zdjęciach. Może morze, bo ono zawsze coś za mną robi. Albo to po prostu dalej to cholerne lato, które się skończyło bez ostrzeżenia. Nagle, szybko i dość boleśnie. Tradycyjnie już. Ciekawe czy kiedyś zacznę znosić to lepiej. Może jak się w końcu wszystko poukłada. Na przykład za rok. Żeby znowu się tak strasznie ze sobą nie męczyć. Szczególnie wieczorami, kiedy robi się zimno. Myśli krążą wokół ciepłych skarpetek i gorącej herbaty. Całonocne eskapady przestają być kuszące. Ciekawe czy to już starość… Wolę myśleć, że to złość wymieszana z bezsilnością, że nie zdążę już porobić sobie zdjęć we wszystkich letnich zestawach, które wymyśliłam. Że to wszystko przez sandały, których nie zdążyłam założyć, przez sukienki, które niedługo będę musiała schować. Nie wiem czemu nigdy nie zdążę się nacieszyć tym wszystkim, co typowo letnie. Frustrujące, ale przejdźmy do części drugiej, zdjęciowej. Tam jest pozytywniej. Napatrzę się, to może coś na mnie spłynie!



















6 komentarzy: