niedziela, 16 listopada 2014

Historia jakich wiele.










 Historia jakich wiele. Odrobina pasków doprawiona cętkami, wszystko zatopione w głębokiej czerni. Trochę błysku, trochę matu. Motywy powracające jak bumerang. 
Mówiłam - historia jakich wiele… 
I noc, jak każda inna. Ciemna i zimna. Trochę bardziej fotogeniczna od najbardziej szarych z szarych dni. Dopadły mnie i powoli zaczynają napawać depresją. Czy to nie ironia? Szary zalicza się przecież do ścisłej czołówki moich ulubionych kolorów. Tyle, że kiedy szare jest dosłownie wszystko (i to w najsmutniejszym możliwym odcieniu), przestaje być fajnie. Słowem robi się dołująco brzydko. Co za tym idzie, moja ochota na zdjęcia z prędkością światła spada i rozbija się o chodnik. Albo asfalt. Potrzebuję odrobiny słońca. Krótkiej chwili regeneracji (dłuższej niż gorąca kąpiel…). 
Tak, to zdecydowanie historia jakich wiele...


3 komentarze:

  1. o to mamy coś wspólnego;)
    bo też uwielbiam szarość :)!


    ____________________
    najmodniejszy sweter sezonu na
    WWW.JUSTYNAPOLSKA.BLOGSPOT.COM

    OdpowiedzUsuń