Historia jakich wiele. Odrobina pasków doprawiona cętkami, wszystko zatopione w głębokiej czerni. Trochę błysku, trochę matu. Motywy powracające jak bumerang.
Mówiłam - historia jakich wiele…
I noc, jak każda inna. Ciemna i zimna. Trochę bardziej fotogeniczna od najbardziej szarych z szarych dni. Dopadły mnie i powoli zaczynają napawać depresją. Czy to nie ironia? Szary zalicza się przecież do ścisłej czołówki moich ulubionych kolorów. Tyle, że kiedy szare jest dosłownie wszystko (i to w najsmutniejszym możliwym odcieniu), przestaje być fajnie. Słowem robi się dołująco brzydko. Co za tym idzie, moja ochota na zdjęcia z prędkością światła spada i rozbija się o chodnik. Albo asfalt. Potrzebuję odrobiny słońca. Krótkiej chwili regeneracji (dłuższej niż gorąca kąpiel…).
Tak, to zdecydowanie historia jakich wiele...
o to mamy coś wspólnego;)
OdpowiedzUsuńbo też uwielbiam szarość :)!
____________________
najmodniejszy sweter sezonu na
WWW.JUSTYNAPOLSKA.BLOGSPOT.COM
Super xd
OdpowiedzUsuńświetny klimat!
OdpowiedzUsuń