środa, 12 listopada 2014

To był maj...















 To był maj. Było pięknie, ciepło, zielono, świeciło słońce i niebo było błękitne. Było dokładnie tak, jak powinno być w maju i zupełnie inaczej niż jest w tej chwili. Myślałam o zupełnie innych rzeczach, inne rzeczy robiłam. Przede mną było lato, dopiero wszystko miało się zacząć. Miałam jedną radość i jeden smutek mniej... Zabawne, jak wszystko może się zmienić w tak krótkim czasie. I  wcale nie mam tu na myśli koloru włosów, choć to jedyna widoczna na pierwszy rzut oka zmiana. Gdyby tamtego dnia ktoś powiedział mi, że się znowu pechowo zakocham, popukałabym się w głowę. Przecież już z tego wyrosłam… Tamtego dnia nie przypuszczałam jeszcze, że za kilka chwil zacznę przygodę z morsowaniem, że w końcu zaprojektuję swoją metkę, że ruszę z miejsca, że wszystko się zmieni, bo moje największe marzenie zacznie się naprawdę spełniać, że przejdę z fazy A do B, że to wszystko to nie będą już tylko słowa… Nie przesadzam, wszystko było inne… 
 I wiecie, wcale nie cofałabym się w czasie, gdyby nie to, że ostatnio trafiłam na Mamma Mia! w telewizji. Film, który uwielbiam z wielu powodów... Niezmiennie się na nim wzruszam, pękam ze śmiechu, zakochuję się w cudownych widokach, za każdym razem na nowo odkrywam teksty piosenek Abby… No i zapragnęłam słońca. Reszta przyszła sama. Reakcja łańcuchowa… Ale teraz koniec. Lato, bye!


5 komentarzy: