środa, 31 maja 2017

One Night Princess.


 Maj właśnie dobiega końca. Mimo, że wakacje zaczynają się dopiero za kilka chwil, mam wrażenie, że lato trwa już jakieś dwa miesiące. W sumie to fantastyczna perspektywa, mieć to wszystko tak naprawdę jeszcze przed sobą! Szczególnie, że w tym roku mam zamiar zdecydowanie intensywniej korzystać z uroków sezonu w nadmorskiej miejscowości. A przyznam się Wam (a właściwie to trochę się pochwalę), że jak do tej pory realizacja planów, założeń i postanowień przebiega bardzo pomyślnie! Te balowo-księżniczkowe zdjęcia nie pojawiły się tu dziś przypadkowo, nic z tych rzeczy! Otóż mam trzy małe powody, żeby świętować. Ten post jest siódmym w miesiącu, czyli ich ilość systematycznie wzrasta. Przeskoczyłam felerną piętnastkę, czyli mam już więcej postów niż w ubiegłym roku (ohhh!). Kolejna granica to 56. Tak, zgadza się, to kolejny cel... Głównym punktem programu jednak nie jest blog. W tym miesiącu udało mi się przejechać 200 kilometrów na rowerze! Ależ jestem z siebie dumna! Początkowo zakładałam, że jak będzie sto, to będzie super, 150 - ekstra, stanęło na 200... Sukces jest podwójny, bo (jak już wcześniej wspominałam) jeżdżę rano, a rannym ptaszkiem nigdy nie byłam! Udowodniłam sobie, że jak chcę to potrafię, że jak mi zależy, to dam radę. Tak, pękam z dumy! A tak serio, to bardzo, bardzo się cieszę. To wszystko sprawia, że jestem szczęśliwsza, a przecież zdaje się, że w życiu właśnie o to chodzi.... 
Takie wieczory, jak ten ze zdjęć, też uszczęśliwiają. Ten był zdecydowanie jednym z najfajniejszych w ubiegłym roku. Połowa września, piękna pogoda i wesele jak z bajki. Idealne. Bez wątpienia jest w ścisłej czołówce wesel, na których miałam przyjemność być. No i nie da się ukryć, że uwielbiam wszystkie okazje, które pozwalają mi uwolnić wewnętrzną księżniczkę...  Ach, co to był za bal, chciałoby się powiedzieć. Nie ma nic piękniejszego niż tworzenie wspomnień, na myśl o których uśmiech nie schodzi z twarzy.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz