sobota, 15 marca 2014

Szczęście.











 W Waszych komentarzach często przewijają się dwa motywy. Zazdrościcie mi morza i  podoba Wam się (jak mniemam) to, że zdjęcia mają wakacyjny klimat. Dziś, przygotowując kolejne plażowe zdjęcia, pomyślałam, że być może to jest powodem mojego szczęścia. Ludzie na wakacjach przeważnie są zadowoleni. Ja, z racji miejsca zamieszkania, wakacje mam w pewnym sensie przez cały rok. Sęk w tym, żeby wykorzystać to, co jest nam dane. Żeby chcieć i umieć. Znam mnóstwo osób, które na plażę nie chodzą. Nie czują potrzeby, nie lubią, nie wiem. Nie wykorzystują tego, że mieszkają w tak cudownym miejscu. Może z wyjątkiem jedzenia świeżej ryby… Swoją drogą nie wiem, jak można tego nie lubić, dla mnie to jeden z widoków życia! Nauczyłam się cieszyć każdą chwilą. Każdym spacerem z Rupertem, każdym słonecznym dniem, każdym zachodem. Postanowiłam czerpać radość ze wszystkiego, co robię, nawet jeśli jest to totalnie zwyczajne i to uczyniło mnie osobą zadowoloną. Nie spełnioną, bo mam jeszcze przed sobą wiele wyznaczonych celów, ale zadowoloną. I to własnie jedno z moich największych osiągnięć. Przynajmniej w tej chwili tak to odbieram. I doceniam to, że mieszkam w naprawdę pięknym miejscu. Doceniam to jak cholera... Jakiś czas temu, od osoby, po której nigdy bym się tego nie spodziewała, usłyszałam, że to niesamowite, ze taka postawa wcale nie jest naturalna i że ona, choć żyjąca tu dłużej, nie nauczyła się jeszcze tego doceniać. To czyni mnie jeszcze szczęśliwszą...


10 komentarzy: