piątek, 7 marca 2014

Wstęp do Dnia Kobiet.


Dzień kobiet, to kolejny z moich ulubionych dni w roku. Uwielbiam wszystkie dni, które są specjalne, mają jakąś tradycję, zwyczajnie są ważne (choćby tylko dla mnie). Zaliczam się do grona osób lubiących świętować. Wszystko. Miłe spotkania, okrągłe rocznice, dni pozaznaczane w kalendarzu… Wszystko co jest miłe i przyjemne. Z zasady, dla zasady.
Sam w sobie Dzień Kobiet to dla mnie nie tylko kwiatki i czekoladki. Choć nie ukrywam, że to również lubię szalenie (szczególnie te kwiatki!). Ten dzień to taki hołd dla kobiet. Nasz dzień. Wymagamy od panów wyrazów pamięci, oczekujemy kwiatów. A co dajemy od siebie? Czy jesteśmy wystarczająco kobiece, żeby w pełni świętować ten dzień? Czy ta kobiecość to coś zwykłego, rzecz niegodna uwagi… Zdaje się, że zbyt często popełniamy grzech zaniechania. Zdaje się nam, że mamy biust i to już z góry stawia nas na wyższej pozycji. Ot, takie cudy świata. Nie tędy droga. W świecie, którym rządzi wygoda, należy czasem postawić na coś innego. Porzucić spodnie na rzecz sukienki, pomalować usta szminką, zamiast kurtki ubrać płaszcz, zamiast adidasów wskoczyć w choćby baletki. 
Jeśli o mnie chodzi - jeden dzień na zaznaczenie swojej kobiecości to nieporozumienie, choć zdaję sobie sprawę, że dla wielu pań to szczyt, który jest prawie nie do zdobycia. Albo i do zdobycia, ale w mękach i bólach piekielnych. Tak czy inaczej jutro wypadałoby być bardziej kobiecą niż unisex. Taki dzień. Przy tej okazji zawsze zastanawiam się nad sobą. Czy daję z siebie wystarczająco dużo? Myślę, że zbyt często idę na łatwiznę. Usprawiedliwiam się, ale tak właściwie przed kim? To przecież głupota. Nie mam tu na myśli absolutnie noszenia spodni, czy czegoś w tym stylu. W końcu równowaga jest niezbędna. Chodzi mi bardziej o niechlujstwo. O rozczochrane włosy, strój pozostawiający wiele do życzenia. O efekt daleki od artystycznego nieładu. O własną wersję, której szczerze nie znoszę. O siebie, jaką nie chcę być. Taka łatwizna, która już po chwili doprowadza mnie do szału. I tego właśnie chciałabym się wyzbyć. Tego życzyłabym sobie z tej okazji. Nad tym będę od dziś pracować. W ramach prezentu dla samej siebie. A Wy? Co robicie dla siebie z tej okazji?













6 komentarzy:

  1. bardzo ładny zestaw, moja kolorystyka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię chyba większość kolorów, ale przyznaję że mam słabość do tych wszystkich jaśniutkich. Szczególnie latem...

      Usuń
  2. ale dobrałaś piękne niebo i scenerie do zdjęć, naturalną ale bardzo klimatyczną:) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem bywa, że ma się szczęście z takim zacnym zachodem :):):)

      Usuń
  3. niebo wyszło extra na zdjęciach

    OdpowiedzUsuń