wtorek, 28 listopada 2017

Oszukać przeznaczenie.


Wszystko zapowiadało się znakomicie. Tiulowa spódnica miała sobie delikatnie powiewać. Pusta plaża, ja i moje ukochane paliki. W powietrzu wisiał deszcz. Było pięknie, tak smutno, jesiennie pięknie. Nie wiało, więc spódnica nie powiewała. Trudno.

Wymyśliłam sobie, że będzie idealnie, jak stanę za 'jeziorkiem' i będę się w nim odbijać. Plan doskonały, nie ma co. Szkoda, że wykonanie pokraczne... Rozsądnie stwierdziłam, że po palikach nie przejdę, bo się jeszcze poślizgnę w tych butach i wpadnę do wody. Byłoby głupio, bo za chwilę mieliśmy być na urodzinach, więc powrót do domu i przebieranie raczej nie wchodziło w grę. 
Pobiegłam jak łania na drugą stronę. Tyle, że jeszcze szybciej znalazłam się po kolana w piasku. Podobno wygrzebałam się w mgnieniu oka, a przyznam, że to nie było jakieś super łatwe, namęczyłam się trochę. I to podobno było bardzo śmieszne. Dobra, to faktycznie było bardzo śmieszne. Sama płakałam ze śmiechu, jak patrzałam na te moje nieszczęsne mokre buty i zapiaszczoną spódnicę. Taka królewna z bagienka. Wystroiła się na imprezę. Gwiazda. Złoto, brokat, cuda-wianki. I pięć kilo mokrego piachu. Nigdy nie miałam tylu oczek w rajstopach! Jak już siedziałam przy urodzinowym stole, popijałam wino (rozbawiwszy oczywiście najpierw wszystkich zgromadzonych moją szałową historią), doszło do mnie, że w sumie to oszukałam przeznaczenie. Gdyby było trochę ciemniej, gdybym była sama i po jakiejś lampce. Kto wie, czy bym się podniosła, jakbym się potknęła. Wessało by mnie to moje ukochane morze. I zabawna historia mroziłaby krew w żyłach. Niezwykłe przygody panny Dominiki. 








3 komentarze: