Sto pięćdziesiąt razy skasowałam dziś pierwsze zdanie. Jakie to szczęście, że nie piszę na kartkach, siedziałabym już na stercie zgniecionych w kulki stron. Palce miałabym całe umazane atramentem. Bo pisałabym piórem! Ewentualnie jakimś żelowym długopisem, który równie rozkosznie rozmazuje się na papierze i dłoni. Dziwne, że to lubię, prawda? Ale może gdybym pisała na papierze, bardziej bym się starała. Żeby nie marnować kolejnych stron, wzniosłabym się na wyżyny intelektualne i machnęłabym zgrabny tekścik. O tym, że wraca do nas to, co dajemy innym. O tym, że nasze nastawienie do ludzi i świata ma ogromny wpływ na to, jak nas odbierają. O tym, że ważne są szczegóły, drobne gesty, pojedyncze uśmiechy. Ale nic z tego. Wyczynem jest sklecenie kilku koślawych zdań. Znowu zastała mnie tu późna noc. Kolejny raz nie wyjdzie tak, jakbym tego chciała. Powinnam przecież błyszczeć, jak te zdjęcia. Tymczasem chowam się za nimi i łudzę się, że to wystarczy, że one odwalą za mnie całą robotę. Ale to chyba nie tak. Liczy się całość. Duża kokarda, ładny papier, intrygujący kształt i zawartość, która jest niezwykle miłym zaskoczeniem. Tak to sobie wyobrażam. I ten element zaskoczenia jest cholernie ważny. Żeby nie było nudno, żeby nie było do końca przewidywalnie. Trochę uzależniająco. To chyba też byłoby przydatne… Żeby było inaczej niż wszędzie, klimatycznie, przytulnie i miło, zabawnie, choć odrobinę inteligentnie. Żeby było tak zawsze, żeby to nie były tylko okazjonalne przebłyski. Usłyszeć ŁAŁ, żeby się potem unosiło echem. Ale bez fajerwerków, na małą skalę. Zawsze walałam kameralne klimaty. Marzy mi się stworzenie takiego miejsca. Tyle, że mam burdel w głowie i to mi trochę sprawę utrudnia. Z drugiej strony obecny stan rzeczy nie daje mi spokoju. Wściekam się sama na siebie, że tak daję dupy na tym polu. Co z tego, ze coś tam mi się marzy, że chciałabym tak, czy siak… Liczy się to, co jest. To, czego można dotknąć, zobaczyć. Na iluzję i złudzenia nie ma czasu, ani miejsca. Słyszałam, że to trudne czasy dla marzycieli. Jeśli stoi się w miejscu i nie robi nic, żeby te swoje marzenia (choćby najmniejsze) spełnić - owszem, są ciężkie, ale nie mam zamiaru odczuwać tego na własnym tyłku.
Tyle względem wstępu. Wielokrotnie przekonałam się, że słowa wypowiedziane na głos mają większą moc. Więcej znaczą, dłużej krążą.
Bardzo fajny look, podoba mi się xd
OdpowiedzUsuńmoje kochane morze <3
OdpowiedzUsuńFajnie :) pozdrawiam i zapraszam dzisiaj do mnie na nowy post :
OdpowiedzUsuńhttp://fashionbynovika.blogspot.co.uk/
uwielbiam szarość a Ty pokazałaś że w duecie z pomarańczem wygląda cudownie !
OdpowiedzUsuńPiękne widoki.Bardzo udana stylizacja.
OdpowiedzUsuńteż często mam, że nie mogę zacząć pierwszego zdania;-) zgadzam się z Tobą w pełni. świetnie wyglądasz:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię w tej fryzurze! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe połączenia! Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńMayoume
Pięknie wyglądasz i jakie widoczki za Tobą :) Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńŚwietny naszyjnik!
OdpowiedzUsuń51 yr old Database Administrator II Margit Terbeck, hailing from Mont-Tremblant enjoys watching movies like Conan the Barbarian and Reading. Took a trip to Kathmandu Valley and drives a Ferrari Dino 206SP. Wiecej informacji tutaj
OdpowiedzUsuń