czwartek, 3 listopada 2011

Leopard fur.

Jeszcze chyba nie wspominałam o jednym z moich ulubionych zakupów powakacyjnych. Od kilku sezonów pożądliwie spoglądałam w stronę pań w panterkowych futerkach. Niestety mimo poszukiwań zawsze się z nim mijałam. Jak szukałam to nie było, potem zapominałam, były chwile, że odpuszczałam i tak dalej. Typowa zabawa w kotka i myszkę. Chociaż może bardziej pasuje określenie - polowanie. W końcu to dziki zwierz. Ale udomowiony. Mój osobisty. Teraz pożądliwe spojrzenia posyłam tylko i wyłącznie w stronę mojego wieszaka. Koniec z niezręcznymi sytuacjami i obcymi paniami. W pełni zadowalam się swoim zakupem i noszę, kiedy tylko temperatura (wydaje mi się) odpowiednio spada. Swoją drogą w życiu bym nie pomyślała, że to takie praktyczne okrycie. Panterka, bo co do futerek nie miałam wątpliwości. Niestety jak do tej pory udało mi się sfotografować tylko w tym zestawieniu, było ich więcej i chyba lepsze, ale jakoś ostatnio mi się wszystko układa inaczej niż bym chciała. Jedno jest pewne, ten futrzak będzie tu rządził przez najbliższe miesiące. 









2 komentarze: