środa, 2 listopada 2011

Rupertowy.

Nie wiem, czy to zjawisko jest częste i normalne, ale od kiedy w moim życiu pojawił się Rupert, a było to dwa lata temu, jednym z moich ulubionych kolorów stał się kolor rupertowy, powszechnie znany jako kamelowy, karmelowy, czy toffi. Kiedyś praktycznie dla mnie nie istniał. Coś jest w tych wszystkich gadkach o przechwytywaniu cech. Tak, czy inaczej we wszystkich rupertowych odcieniach czuję się znakomicie. Nawet jeśli komuś to się może wydawać śmieszne.
Swoją drogą ciekawe, że nie mam leoparda z moim zamiłowaniem do przeróżnych cętek...






5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie i przesympatycznie wyglądasz na tych zdjęciach :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajnie ubralas sie na spacer z psem, uwielbiam takie klimaty, krotka skorzana kurteczka i pelno warstw;-))))

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajnie wyglądasz:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hhahahah dobre z tym Rupertowym kolorem ;)Btw ja też ten kolor bardzo lubię ale i lubiłam zanim się drogą fotograficzną zakochałam w Rupercie (sic!);)Na wszelki wypadek nigdy nie kupię sobie dalmateńczyka a ubranko z tego wpisu bardzo mi się podoba, i w całości i każda część z osobna, zwłaszcza gaciory ! (chciałabym taakiee)

    OdpowiedzUsuń
  5. kolor rupertowy :) świetne określenie :) mocne spodnie, nie odważyłabym się na taki krój, ale korci, oj korci :)

    OdpowiedzUsuń