Kolejny raz coś, czego wymagają ode mnie wietrzne i deszczowe (kropienie też zaliczam do deszczu) wieczory. Płaszcz znacie, zmieniłam tylko chwilowo długość. I wyciągnęłam (przy ostatnim wybuchu, o którym pisałam) najgrubszą bluzę, którą posiadam. Całkiem przyjemny ciuch, tyle że ciut krótki, ale nie marudzę. Przecież i tak nie jestem fanką bluz. Miałam okres w życiu, kiedy je uwielbiałam, szczególnie te na zamek, z kapturem. Uzbierałam kolekcję kolorowych wynalazków i miłość mi przeszła. Większość powędrowała na Allegro i w szafie zmienił się klimat. A na pewno proporcje bluz i swetrów. Te drugie wielbię! Dojrzewam, zmieniam się, dorastam, starzeję - każdy może to nazwać jak chce. Mi jest z tym dobrze.
śliczne kalosze :)
OdpowiedzUsuńFajna czapka :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam www.mojemaleopowiesci.blogspot.com.