Zdaje się, że powolutku zbliża się jesień. Cóż trzeba spojrzeć prawdzie w oczy... Wyciągnęłam z otchłani moją nieśmiertelną czapkę, to mówi samo za siebie. Poza czapką duży, ciepły sweter (który również uwielbiam), pod spodem drugi (nic, że z krótkim rękawem - sweter to sweter). Kolejny z moich prostych do bólu zestawów. Jeden z tych, które uwielbiam, w którym czuję się bosko. Zdecydowanie lubię, jak nie jest zbyt obciśle. Niech wisi, niech powiewa! Może to nie jest sexy, może nawet wygląda słabo, ale cóż. Jakoś mi nie zależy. Cyckami świecić nie lubię ( i w sumie nie mam się czym pochwalić), a moja figura nie sprzyja przylegającym szmatkom. Mam do wyboru dietę cud połączoną z morderczymi ćwiczeniami lub luźne ciuchy. Oczywiście, że idealna figurą bym nie pogardziła, ale jakoś mi nie wychodzi...
Doobry zestaw, świetne buty ;)
OdpowiedzUsuńMi akurat buty się nie podobają, ale reszta bardzo tak.
OdpowiedzUsuńCo do jesieni - ja też już czuję jej oddech, zwłaszcza wieczorami. Ale ma to swój urok, czekam już na płaszcze i szaliki.
buty i leginsy okropnie tandetne :o ale torba całkiem okej :)
OdpowiedzUsuńwyglądasz niesamowicie ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką takich legginsów, ale reszta jak najbardziej na tak ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam
hm, ja nie wiem, co Ty zrobiłaś z włosami ( to Osiecka chyba kiedyś o tym śpiewała: "muszę coś zrobić z włosami..."), ale wyglądasz pięknie, zwłaszcza na tym zdjęciu - zbliżeniu. Cudo:))))
OdpowiedzUsuńSuper doł, genialne buciki i leginsy !
OdpowiedzUsuń