niedziela, 5 sierpnia 2012

Luźny marynarz i Enej w tle.

Powinnam w końcu wziąć się w garść, zacząć pisać o konkretnych rzeczach. A nie mogę. 'Gdy nie ma innego wyjścia, w końcu zaczynasz dawać radę.' Ja cały czas mam jakieś inne wyjścia. Wcale ich nie chcę, ale są. Bo to prawda, co mówią. Prawdą jest ten cytat. 
Kolejny raz uraczę Was papką słów. Powiem Wam dziś, że wczoraj byłam na genialnym koncercie. Drugi raz miałam przyjemność słuchać na żywo Eneja. I zdecydowanie ich lubię. Lubię teksty, muzykę, cały ten sceniczny show, który dają nam, publiczności. I lubię moją podpisaną płytą. Ale najbardziej lubię wczorajsze Myniowe buty. Istne cudeńka, małe (choć nie koncentrowałam się na rozmiarze) dzieła sztuki. Przyznam, że przez jedną trzecia koncertu przyglądałam się właśnie im. Cóż, chyba jednak jestem zboczona. Chłopcy grają, śpiewają, ludzie szaleją, a ja analizuję to, jak są ubrani. Nie wiem czy z tego wyrosnę. Co do mojego koncertowego wyglądu -  zaskoczę Was może, ale nie mam zdjęć. Ostatnio nie pozwoli mi wnieść aparatu, więc się zbuntowałam i tym razem zostawiłam go w domu. Przed wyjazdem nie było czasu robić zdjęć, po powrocie byłam zmęczona. No i raczej mało efektowna, bo po koncercie dość solidnie popadało. Oczywiście nie muszę dodawać, że nie miałam parasolki i po dwóch - trzech minutach zaczęłam przypominać zmoczonego kurczaka. Nie zostawię Was z niczym - fryzurę miałam taką, jak na dzisiejszych zdjęciach (przynajmniej przez większość wieczoru...), a sukienkę zademonstruję jutro. Tymczasem szybkie zdjęcia z zakupowej części soboty:






Okulary - Moodo
bluzka + bikini - Butik
spodniczka - Ichi
torba - Tommy Hilfiger
buty - Allegro

1 komentarz: