niedziela, 29 stycznia 2012

Tyle słońca!

Czasem zdaje mi się, że los jest jednak dla mnie łaskawy. Wieczorem pisałam o słońcu, wstaję rano i proszę - błękitne niebo, oślepiający blask. Mimo szybkiego powrotu pod kołdrę, to był miły początek. I tak było aż do wieczora. Pięknie, słonecznie i (mimo dalszego ciągu zimna) przyjemnie. Idealny dzień na moje ukochane leginsy. Zauważyłam, że uwielbiam je coraz bardziej. Z ubrania na ubranie, chociaż nie - wystarczy, że na nie spojrzę w szafie... Kiedy je kupowałam, byłam nimi oczarowana i wiedziałam, że na pewno nie wylądują na dnie szafy. Nie sądziłam jednak, że będą z niej wychodzić tak często. Jaka szkoda, że nie są trwalsze. Zaraz mi tu oda do leginsów powstanie... Żeby tego uniknąć skupię uwagę na swetrze. Mam słabość do kardiganów i wszelkiego rodzaju cienkich sweterków. Mam ich mnóstwo i głównie takie kupuję. Do tych grubych, zimowych nie mam aż tak dużego szczęścia, więc mam ich dużo mniej. Większość to moje wymysły robione przez mamę. Ale zima jest długa i noszenie kilkunastu swetrów na okrągło (bo raczej na swetrach się skupiam, bluzy są 'pokryte kurzem') doprowadza mnie do szału, więc siedzę w szafie mamy. Stąd też pochodzi to słoneczne cudo. 'Coś nowego' i świat staje się jeszcze piękniejszy. O nieśmiertelnym duecie (czapka+buty) nie muszę wspominać...
Przy okazji tej pięknej niedzieli zapraszam Was na mojego blogowego facebooka.







7 komentarzy: