Zmiana klimatu. Na chwilę odpuszczam Święta, zimę i śnieg. Zapraszam Was do kałuży. Uwielbiam je. Kiedy kupowałam sobie te kalosze, myślałam o chodzeniu po kałużach. Było to dawno temu, nie aż tak, żebym zapomniała i nie tak, żeby to nie dziwiło... Ale tak było. Chciałam mieć buty do wody, nie na deszcz, ale na kałuże właśnie. Okazały się dobrym zakupem - nie przemakają. Nie wytrzymują jedynie zalewania od góry, słowem nie są chlapo odporne. Nie zniechęca mnie to jednak absolutnie. Spaceruję sobie jak pięciolatka wskakując w kałuże. A co, mogę! Myślę, że z wielu rzeczy nie wyrosnę. Gdzieś w środku zawsze zostanę smarkulą. Można by się pokusić o stwierdzenie, że to źle, ale jak patrzę na to, co się dzieje w okół mnie - cieszę się. Przerażają mnie moi rówieśnicy, którzy starzeją się w oczach. Ludzi, którzy powoli stają się poważniejsi od swoich rodziców. To takie smutne! Dlatego pielęgnuje tego swojego dzieciaka. Niech się rozwija, ale nigdy nie dorasta.
Przypominam o konkursie! Zapraszam do udziału :)
Ja także kiedyś uwielbiałam kałuże. Niestety teraz kiedy ja już grow up ... cóż... teraz wywołują u mnie jedynie irytację ;>
OdpowiedzUsuńMi iż widać, ze zdjęcia były robione późną porą - wyszły naprawdę bardzo fajnie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kaloszki! < 3
OdpowiedzUsuńładnie wyglądasz :) parasol fajny pasuje do kaloszy
OdpowiedzUsuńPanterka <3
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńPierwsze zdjecie genialne! Nie wiem jak to mozliwe, że wszyscy maja kalosze, a ja nie :(
OdpowiedzUsuń