środa, 21 grudnia 2011

Nowe - stare buty.

Zwykle takie historie mi się nie przydarzają. Na ogół o wszystkich moich rzeczach pamiętam i doskonale wiem, co mam w szafie. A tutaj niespodzianka! Buty, które pokazałam Wam wczoraj (i dzisiaj) kupiłam w marcu, albo kwietniu. Okazało się, że jest na nie już za ciepło, więc je wyniosłam. Kiedy po sezonie wróciły do mojego królestwa stwierdziłam, że są za duże. Leżały sobie przez ostatnie kilka miesięcy gdzieś na dnie, aż do poniedziałku. Wpadły mi w ręce, a konkretnie na nogi i okazało się, że ubrane na skarpetkę są dobre. Można więc powiedzieć, że ta konkretna para jest podwójną nowością, która w międzyczasie została spisana na straty. Jak dobrze, że czasem, zanim się czegoś pozbędę, rzucę to w kąt... Tym bardziej, że zakochałam się w nich przez te boskie frędzle!




7 komentarzy: