Jeszcze raz futro. Wydawałoby się, że to wystarczająca ochrona przed chłodem popołudniowego spaceru. Otóż nie. Zimno mi było jak cholera. Okazało się, że temperatura spadła sporo poniżej zera, a ja nieświadoma tego zupełnie zdecydowałam się na mini. Dlatego wcale nie jest mi głupio, że paraduję w futrze. Jak wiemy - wiosna wiosną, ale... Więc to nieszczęsne futro pojawi się tutaj zapewne jeszcze nie raz. To albo inne, ale futro. Swoją drogą bardzo lubię futra. Szczególnie wiosną. Tak w nowojorskim stylu... Szpilki, sukienka i duże futro. Mogą być też spodnie, czemu nie, byle było widać ciepło w powietrzu. Bez czerwonego nosa, bez łzawych oczu. Baz szalików, czapek, rękawiczek. Tak po prostu. Jako stylowy, intrygujący dodatek. Bo przecież niby ciepło, niby wiosna, a miękkie futro oplata przyjemnie ramiona. I wcale nie ma grzać. Ma rewelacyjnie wyglądać. Tylko tyle i aż tyle. Może za tydzień? Może za dwa? Na pewno wkrótce.
ja kocham futerka, zatem wiem o czym mówisz :) Twoje jest bardzo ładne :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPiękne futerko!
OdpowiedzUsuńświetne futerko, choć nie przepadam za takimi kolorkami ;)
OdpowiedzUsuńxoxo
http://my-fashioncity.blogspot.com/
świetne połączenie! i to futerko właśnie w super kolorze, takim nieoczywistym ;))
OdpowiedzUsuńi zwracającym uwagę. mnie również podobają się futrzane stylizacje ;))
http://bykaja.blogspot.com/
świetnie wyglądasz w tym futerku :) uadana stylizacja :)
OdpowiedzUsuńPiękne futerko :) świetny zestaw !
OdpowiedzUsuń