sobota, 26 marca 2011

Rozmiar ma znaczenie.

Zupełnym przypadkiem trafiłam przed chwilą na powalający widok w telewizji. Jakiś koncert chyba, nieważne zresztą. Z ekranu zaatakowała mnie niska (sądząc po różnicy wzrostu między nią, a towarzyszącym jej mężczyznom) panna w dość sporym rozmiarze. Można powiedzieć, że to nic nadzwyczajnego, a ja jestem chamką, bo się czepiam większych rozmiarów... Wszystko byłoby ok, gdyby owa dziewczyna nie założyła na siebie botków przed kostkę na cieniutkim obcasiku, białych podkolanówek, megastycznie bombkowej spódnicy i bluzki z wielkim żabotem. Do tego zaczesała sobie loki na jedną stronę, mocno ścisnąwszy włosy przy głowie. Mieszanka wybuchowa o zabarwieniu groteskowym. Nie wywalam tu teraz armat swojej złośliwości. I absolutnie nie mam nic do osób plus size. Chodzi mi o proste (!) dopasowanie stroju do sylwetki. Są fasony przeznaczone dla chudych, zgrabnych, puszystych i wszystkich razem i dobrze byłoby je rozróżniać... Ale to co dla mnie może być logiczne, innym nawet na myśl nie przychodzi. Poza połączeniami, których nie lubię nawet u bardzo zgrabnych dziewczyn (legginsy z obcisłą koszulką), są inne rzeczy na które nie mogę patrzeć. Zostając przy legginsach na przykład... Kilka dni temu widziałam dziewczynę w rozmiarze minimum 42. Miała na sobie czarne legginsy z jakimiś dżetowymi aplikacjami na wysokości łydki, czarny krótki płaszczyk (do połowy pośladków jakoś) i te nieszczęsne wiązane botki przed kostkę. Między butami i legginsami była cielista przerwa. No masakra po prostu. To bardzo przykre w sumie, bo ona pewnie myślała, że wygląda świetnie i oczywiście modnie. Po pierwsze nie wiem czemu moda na te wszystkie buciki przed kostkę stała się tak popularna. Większość fasonów sama w sobie nie jest zbyt zgrabna i potrzebuje naprawdę zgrabnej nogi, żeby prezentować się dobrze. Niestety grubsze nogi nabierają cech świńskich kopytek i to w żadnym calu nie jest ładne. Ryzykowny zakup takie buciki... Co do legginsów - nic dziwnego, że każda dziewczyna je lubi, bo są niezwykle wygodne i uniwersalne. Zastanawia mnie jednak nowy trend, czyli noszenie legginsów i krótkiej góry (za krótką uznaje wszystkie długości kończące się przed połową pośladków). Jeżeli przy rurkach to uchodzi, przy legginsach jest tragiczne. Wygląda tak, jakby ktoś zapomniał o jakiejś części garderoby, bo się śpieszył. Legginsy mają w sobie coś z rajstop, więc na ulicy nie mogą wyglądać dobrze bez odpowiednich 'dodatków'. To tak, jakby wyjść w bieliźnie, bo moim zdaniem tak to wygląda. I rurki jeszcze. Przyjęły się w modzie i ich pozycja cały czas nie słabnie. Ale przyznać trzeba, że to nie jest fason dla każdego! Jak widzę te wszystkie wielkie tyłki młodych dziewczyn wbite dosłownie w rurki (coraz częściej jeszcze w mocnych, żeby nie powiedzieć jaskrawych kolorach!), to płakać mi się chce. Jak to możliwe, że ludzie tak ślepo podążają za modą, choćby podwórkową? Najważniejsze to dobrze wyglądać, nie modnie na siłę. Oczywiście osoby plus size są w gorszej sytuacji w świecie mody, gdzie niestety cały czas jeszcze promuje się zagłodzone wieszaki, ale nie oszukujmy się, każdy może wyszukać coś dla siebie... W pewnym stopniu to wina producentów odzieży, bo niektóre fasony powinny kończyć się na mniejszych rozmiarach, niż kończą się rzeczywiście... 









czapka i rękawiczki - Kaap Ahl
okulary - Diverse
szalik - H&M
sweter - Mango
legginsy - George
torebka - vintage
spodnie i futerko - Pracownia Maszynoszycie :) znaczy hand made.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz