czwartek, 17 marca 2011

Sex (nie tylko) w wielkim mieście.

Lubię - to za mało powiedziane. Zaczęłam dziś oglądać pierwszy sezon. W celu szukania inspiracji i dobrej zabawy w jednym. W tym wypadku sukces murowany. Na jeden odcinek przypada masa różnych stylizacji, więc co dopiero przy większej ilości odcinków... Garściami można brać. Koniec lat 90. nie jest w tej chwili może najbardziej gorącym okresem, ale przecież nieważne, co nas inspiruje. Ważny jest efekt! W 'Sexie...' najważniejsza jest charyzma dziewczyn, to one ubierają sukienki, buty czy kolczyki, nie odwrotnie. W każdym wypadku one są najważniejsze, nie ciuch. Mimo, że serial jest cholernie modowy moim zdaniem. Doskonale pokazuje, jak należy się nosić. Bez względu na to jakie marki mamy na sobie i jak trafiły do naszej szafy. Ciuch nie powinien być przebraniem. Powinien być przedłużeniem naszej osobowości. Pokaż mi jak wyglądasz, a powiem ci kim jesteś... Uważam, że największym komplementem, który można usłyszeć (względem wyglądu) jest - 'pięknie wyglądasz', nie 'piękne masz buty', 'genialna sukienka' czy cokolwiek w tym stylu. Zwykłe 'pięknie wyglądasz', bez różnicy czy w sukience od Chanel, jeansach Guess'a, czy topie z Cropp'a. Oczywiście wskazane jest zauważanie ładnych/nowych elementów stroju, nowej fryzury, czy innych (nie)istotnych drobiazgów, ale to w drugiej kolejności. Bo powiedzmy, ktoś mówi mi, że mam cudowne spodnie. No dobrze, cieszę się, oczywiście, że są cudowne, bo je kupiłam, mam i noszę. Pytanie czy spodnie są cudowne, czy ja wyglądam w nich cudownie... Bo ważne jest, żeby dobrze wyglądać. W czymkolwiek. 




bluzka - Dior
spodnie - Dolce&Gabbana
buty - Diverse

1 komentarz: