Coś nowego. Sukienka, która trochę czekała na swoją kolej. Wisiała sobie na manekinie, bardzo cierpliwa. Zdążyła się nawet troszeczkę zakurzyć. Sam materiał czekał od wakacji. Przekładałam go z miejsca na miejsce. Miałam na niego kilka pomysłów, ale jak przyszło do szycia wizje zmieniały się z prędkością światła. Ostateczna wersja została ustalona przy ostatniej przymiarce. I oto jest. Oczywiście przy wyborze koloru zdziczałam. Zawsze mam ten sam wielki problem. Kolor jest niezwykle istotny i tak samo problematyczny. Na ogół podoba mi się połowa (albo i więcej) proponowanych kolorów. Wtedy następuje swoista burza mózgów. Konkretnie burza w mózgu. Moim. Co by mniej więcej miało być z tego materiału. Które buty będą do tego fasonu najlepiej pasowały. Czy w tym odcieniu będzie mi dobrze. To może trwać. Z drugiej strony wybór koloru butów czy swetra też jest skomplikowany. Na swój sposób. W wyborze tego akurat materiału pomógł mi Rupert. Z zupełną pustką w głowie wpatrywałam się w kilka (kilkanaście) belek i w pewnym momencie, wkurzona swoim brakiem zdecydowania i jakiejkolwiek wizji, wybrałam Rupertowy. Już wcześniej o tym pisałam. Zainteresowanych zapraszam do archiwum. Zostawiam Was z ową sukienką w ten niedzielny, śnieżny wieczór... Do jutra!
fajny blog
OdpowiedzUsuńmiło go się ogląda i czyta :)
zapraszam do mnie, właśnie zaczęłam prowadzić własnego bloga
www.karostyle.blogspot.com
zdolna bestia:)
OdpowiedzUsuńpiękna sukienka
Świetne buty ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://fashion-whoknow.blogspot.com/
Jestem pełna podziwu - świetna sukienka !!
OdpowiedzUsuńsukienka rewelacyjna, ale nie jest jakby... twarda w noszeniu? w ogóle fajny pomysł z połączeniem z niebieskim - na plus :)
OdpowiedzUsuńwow !!!!! what a body xxx dicky doo, uk
OdpowiedzUsuń