Naszło mnie totalne rozleniwienie. Niedziela wieczór i błogie nieróbstwo. Przykra świadomość tego, że już jutro złowrogi poniedziałek. Praca, telefony i uciekające myśli. Można by zacząć psioczyć, kolejny raz oznajmić sobie i światu, że nienawidzę poniedziałków (natomiast bardzo lubię film pod tym tytułem). Nie mam jednak zamiaru tego robić. Po cóż się powtarzać. To takie nudne. I po co psuć sobie ostatnie miłe chwile tego dnia. Patrzę sobie na Ruperta, który pochrapuje śpiąc (a może śpi pochrapując?) i zalewa mnie kolejna gorąca fala rozleniwienia. Przerażające. On przesypia sobie minimum pół dnia i jest zadowolony, przynajmniej sprawia takie wrażenie, a ja mam poczucie winy, że nic nie zrobiłam. A wcale nie przespałam weekendu. Za to zupełnym przypadkiem włożyłam na siebie czerwoną sukienkę. I wydaje mi się, że akurat dziś jest dzień, kiedy całkiem pasuje. Tyle ze świętowania...
Chyba przesadzam czasem z ilością zdjęć. Obiecuję, że z czasem j przejrzę i zredukuję ich ilość!
Bardzo mi się podoba ..... jedyne co się rzuca w oczy to trochę za duża kurtka ...
OdpowiedzUsuńFajne połączenie kolorystyczne ...
CAŁUSY : TORI DIS
Bardzo mi się podoba sukienka. :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjecia!
OdpowiedzUsuńsprawdz również śliczne sukieneczki z eko skórką !!! polecam!
ale masz śliczną torebeczkę! ;d
OdpowiedzUsuńale ładny kolor sukienki! :)
OdpowiedzUsuńLove your dress! Have a nice day! :)
OdpowiedzUsuńhttp://bygthoughts.blogspot.gr/
Wyciśnji sobie kleszcze na twarzy....Pozdrawiam...:)
OdpowiedzUsuńPs. Schowaj twarz.. xD
OdpowiedzUsuń