Przyszła pora na wyciągnięcie futrzanego kołnierza. Jego tegoroczny debiut odbył się w towarzystwie starego płaszcza. Może stary to za duże słowo, bo raptem jakieś pięć lat, może ciut więcej. Co roku do niego wracam. Na chwilę, na jedno, czy dwa ubrania. Ale przez ten czas myśl mi nie przeszło, że mogłabym się go pozbyć. I wcale nie dlatego, że liczyłam na wielki powrót pseudo militarnych ciuchów. Kupiłam go sporo po moim romansie z moro. W przyjemnym okresie. Mam z nim, w nim mnóstwo dobrych wspomnień. Do takich rzeczy się przywiązuję. Może to głupie, może nie. Tak już mam. Lubię wspomnienia i marzenia. Trzymam się ich dość mocno, bo boję się tego, jaka byłabym bez nich.
świetny płaszczyk! :)
OdpowiedzUsuńZa dużo tego, wszystko się zlało. Brakuje mi tutaj biżuterii w mocnym kolorze przełamującą tą szarość ;)
OdpowiedzUsuńświetny masz ten kołnierz! Podoba mi sę też sukienka i buty! ;)
OdpowiedzUsuńKurtka jest świetna. Bardzo fajny kołnierz. ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny płaszczyk, ogólnie dobrze dobrane odcienie kolorów w całym outficie, gratuluję : )
OdpowiedzUsuńdodaję Twój blog do obserwowanych, czekam na więcej i...
powiedzmy, że zapraszam do siebie : )
http://madamemarshka.blogspot.com
Super stylizacja, uwielbiam takie kolory!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wiedziałam że w Jastarni mieszka jakaś blogerka, spędziłam tam 2 miesiące w wakacje :)
OdpowiedzUsuń