niedziela, 21 kwietnia 2013

Buy the shoes!


Znowu buty. Nie tylko na koszulce... Znowu dopadła mnie myśl, że dawno sobie żadnych nie kupiłam. A jaka jest ta myśl, każdy powinien wiedzieć. W moim wypadku nie odpuszcza. Jak już się mnie uczepi (albo ja jej), to będzie męczyć. Będzie dręczyć. Będę przekopywać internet. Już w sumie zaczęłam. Lubię to, nawet bardzo. Nie to dręczenie, buty. Lubię je oglądać, przeglądać, kupować, przymierzać, dotykać, układać, przekładać, podziwiać... Obsesja? Jasne! I co z tego... To moje ulubione uzależnienie. Mam tyle rzeczy, że spokojnie mogłabym się podzielić i nie miałabym niczego za mało. Jeśli chodzi o szafę, to jestem jakby kolekcjonerką. Kupuję i mam. Niektóre rzeczy wymieniam, chowam, oddaję, sprzedaję, ale jakąś tam spora część mam. Niektóre przerabiam, niektóre uwielbiam od lat. Dlatego zakupy to przeważnie tylko przyjemność. Oczywiście przychodzi pora, że potrzebuję coś nowego, bo np. wszystkie płaskie buty na zimę wyzionęły ducha, ale najczęściej nie mam typowych potrzeb. To, że mówię, że nie mam się w co ubrać, nie mam spodni, bluzki, czy butów, to jedynie pic na wodę. Prawda jest taka, że mam się w co ubrać. Niczego potrzebnego mi nie brakuje. Ale w miarę jedzenia apetyt rośnie, jak wiadomo... Nigdy nie mam tego, w co akurat chciałabym się ubrać. Bo szpilki powinny być czerwone,  jeansy powinny mieć ciut inny kolor, odpowiedniej torebki brak, a pasek ma złą klamrę. Tak to jest, jak ktoś sobie ciągle wymyśla. A muszę dodać, że moja wyobraźnia jakoś nie ma granic... Trudno osiągnąć pełne zadowolenie w takiej sytuacji. Zawsze czegoś mega ważnego mi zabraknie. Najzabawniejsze jest to, że jak szukam tej ważnej rzeczy, to i tak nie znajduję idealnej. Albo coś jest nie tak, albo cena powala. Zawsze coś. Mimo to zakupy to ogromna przyjemność, więc w miarę możliwości kupuję. Kolejne rzeczy, żeby za chwilę stwierdzić, że brakuje mi kolejnego elementu. Bo przecież niebieskie buty to nie tylko niebieskie buty, potrzebne są błękitne, kobaltowe, granatowe, tyle odcieni, każdy inny, każdy by się przydał... No i niby nie potrzebuję, ale jednak... A czego bym nie chciała kupić, czy oglądać, to i tak kończy się na butach. To je najchętniej kupuję, o nich najwięcej, mówię, myślę. I tak z bluzki robią się szpilki, ze spodni sandały, ze swetra botki. Magia!










14 komentarzy:

  1. Spódniczka z pazurem pasuje do tej katany ;), T-shirt mógłby być czarny, ale tak to super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się Twój kolor włosów. Ślicznie wyglądasz!!

    http://fasterbetternicer.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się tak odwazne połaczenie wygladasz po prostu nieziemsko, a ta spodnica szczegolnie przykłowa moja uwagę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o boże, mam to samo! jak już zakiełkuje mi w głowie myśl, że 'potrzebuję nowych butów' to wertuję strony internetowe i przemierzam centra handlowe do upadłego. Kupuje z 5 par, z czego 3 oddaję :)

    www.zabic-garsonke.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, też tyle na ogół kupuję, tyle że ja nic nie oddaję ;)

      Usuń
  5. Też cierpię na butoholizm... ;))
    Fajna stylizacja.

    OdpowiedzUsuń
  6. połączenie bluzki ze spódnicą bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja też uwielbiam buty;)

    www.justynapolska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. w tytule jest błąd " buy shoes" nie "buy the shoes"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale to część napisu z koszulki, to celowy zabieg. Cały tekst już był tytułem, nawet dwa razy, więc musiałam ciut obciąć :) Pozdrawiam i dziękuję za czujność!

      Usuń