piątek, 2 listopada 2012

Sweet November, please be good to me.


Wczoraj powinnam witać listopad, ale oczywiście mam mały poślizg. To takie częste, niezwykle nudne chciałoby się powiedzieć. Ale z opóźnieniem, czy bez niego - mamy listopad. Jesień pełną parą, czas zimowy, za oknem ciemno. Bywa zimno. Tutaj jednak nie ma dramatu. Poza zimnymi wieczorami jest całkiem przyjemnie. Listopad zawsze należał do moich najgorszych miesięcy razem z marcem chyba... Takie długie, ciemne, zimne. Mierne i złe. W tym roku postanowiłam zmienić nastawienie. Przecież listopad to prawie grudzień, a grudzień to Gwiazdka, którą uwielbiam, kocham i wielbię. Pierwszy raz w tym roku mogę powiedzieć - idą Święta. Powolutku, są jeszcze daleko, ale już idą. Cudownie. Nie ma czasu na jesienne depresje, smutki i melancholie.  Dlatego też serwuję sobie i oczywiście Wam dawkę koloru. Na dobry, optymistyczny początek. Lubię początki. I końce w sumie też, bo zwiastują kolejne początki. 












5 komentarzy:

  1. Świetnie się przeciwstawiasz jesieni :) kolory sa czadowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. chcę takie carmelowe buty *.*
    fason sukienki bardzo mi odpowiada, podoba mi się! ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się ta stylizacja, genialnie dobierasz kolory!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. O jak fajnie, że u Ciebie tak kolorowo:) Świetna sukienka i świetna czapa:)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wierzę... Wam się to podoba? Oglądam te zestawy i nie mam pojęcia o co chodzi? To przecież mija się z modą... Przykro mi to pisać, ale brak tu jakiegokolwiek ładu i składu... Masakra... Totalna porażka... Z całym szacunkiem, ale ktoś tu chyba powinien się zastanowić, czy powinien pokazywać to, co pokazuje.

    OdpowiedzUsuń